Przeczytałam Tysiąc pocałunków Tillie Cole w ramach Book tour organizowanego przez Kredzię z bloga Kredzia recenzuje.
Babcia przed śmiercią przekazuje wnuczce słoik pełen maleńkich karteczek, który dziewczynka ma wypełnić pocałunkami. Początek fabuły i pomysł ze słoikiem bardzo mi się podobał, tak samo jak wyjątkowe przedstawienie relacji łączącej obie kobiety. Tym samym powieść zaczęła się bardzo ciekawie, niestety jednak w miarę rozwoju akcji pojawiły się wątki, które nie do końca przypadły mi do gustu, więc troszkę dziś ponarzekam.
Tysiąc pocałunków to takie typowe lovestory, skupiające się wokół dwóch zakochanych w sobie osób. Nietypowe było jedynie to, że Rune i Poppy poznali się w wieku 5 lat, zakochując się w sobie od pierwszego wejrzenia. Polubiłam ich, chociaż oboje (a szczególnie dziewczyna) byli mocno wyidealizowani.
Największy zgrzyt pojawił się, kiedy w wieku 15 i 17 lat bohaterowie wyznawali sobie miłość słowami, które wydały mi się zupełnie nieadekwatne do ich wieku. Niektóre z ich kwestii były pełne takiej dojrzałości, że nie jestem pewna, czy w podobnej sytuacji w rzeczywistości byłoby na nie stać o wiele starszych ludzi. Oczywiście, te słowa były piękne, ale w połączeniu z wiekiem bohaterów były one zupełnie nierzeczywiste. Niestety autor biorący się za young adult nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, jak ciężkim zadaniem jest wczucie się w nastolatka.
"To, co najlepsze, nie trwa zbyt długo. Jest jak kwiat wiśni. Tak piękne, że nie może trwać wiecznie... nie powinno istnieć w nieskończoność. Pojawia się jedynie na krótką chwilę, by przypomnieć nam, jak cenne jest życie, które odchodzi tak szybko, jak przyszło."
Czytając nasuwało mi się na myśl duże podobieństwo do Promyczka i Gwiazd Naszych Winy, jedynie pomysł ze słoikiem był bardzo oryginalny. Ale przecież powstało już tyle książek, że bardzo trudno napisać coś zupełnie innego. To właśnie słoik na pocałunki jest najważniejszym przedmiotem w tej książce, dlatego mogę powiedzieć, że ta powieść jest piękną ale przesłodzoną historią o miłości. Pod koniec w moich oczach na moment pojawiły się łzy.
Jeśli miałabym porównywać tę pozycję do innych książek, wskazałabym jeszcze duże podobieństwo do prozy Brittainy C. Cherry, przy czym mam na myśli "lekkość czytania", bo nie było tu nagromadzone aż tyle emocji. Mój stosunek do całości zmienił się po przeczytaniu podziękowań, w których autorka opowiedziała o jej inspiracjach, o pierwowzorach bohaterów, jednak wciąż zawiera ona wyraźne wady.
Historia słoika, który połączył ze sobą Poppy i Rune jest opowieścią o miłości, troszkę ckliwą, miejscami przesłodzoną. Taka historia nie ma prawa wydarzyć się w rzeczywistości, bo zwyczajnie zabrakło jej realizmu. Jednak takie książki również są nam potrzebne, bo Tysiąc pocałunków niesie ze sobą ważne przesłanie, o którym trzeba sobie jak najczęściej przypominać. Jeśli jesteście ciekawi jakie, przeczytajcie. Myślę, że książka spodoba się miłośniczkom lovestory spod pióra Brittainy C. Cherry, Kim Holden i Johna Greena. Szybko o niej zapomnicie, ale przecież to czasem nic złego.
ocena: 4/6 (Zadowalający)
Tysiąc pocałunków Tillie Cole, tytuł oryginału: A thousand boy kisses, przełożyła Katarzyna Agnieszka Dyrek, wyd. Filia 2017, 433 strony, 1/1
Jestem bardzo ciekawa tej książki ;) Tym bardziej, że porównałaś ją do historii napisanych przez autorów, których książki bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńZabookowanyswiatpauli.blogspot.com
bardzo się cieszę, czekam na Twoją opinię, jak już dotrze do Ciebie Book tour :)
UsuńUwielbiam autorkę za jej ''Sweet Home'' (która swoją drogą mam nadzieję, że również zostanie wydana). Dlatego jak zobaczyłam ''Tysiąc pocałunków'' od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Co prawda książka jeszcze przede mną, ale mam nadzieję, że mi się spodoba. Trochę obawiam się tej ''słodkości'', bo osobiście wolę dramaty, no i cenię sobie realizm. Niemniej jednak nie przekonam się dopóki nie przeczytam :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
jeśli zostanie wydana, to nie wykluczone, że dam jej szansę :) pozdrawiam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTa książka wygląda na mega uroczą i idealnie wpasowuje się w wakacyjny okres, kiedy to mam ochotę na same lekkie, nierealne i słodziutkie historie, które szybko wyparują z mojej głowy pod wpływem słońca :)
OdpowiedzUsuńKsiążkowy Zakątek
dokładnie tak :D pozycja idealna do zabrania na plażę :D
UsuńWiesz co? Przekonałaś mnie! Tym słoiczkiem i ckliwością. Potrzebuję teraz tego. :)
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ!
super! każdy z nas czasem tego potrzebuje :)
UsuńSkoro pod koniec w Twoich oczach pojawiły się łzy, to myślę, że mimo wszystko warto przeczytać tę książkę, ja się skuszę, najwyżej sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńwarto spróbować, możliwe, że Tobie bardziej się spodoba. a łzy gwarantowane :)
UsuńSzkoda, że zabrakło realizmu, ale czasami właśnie takie książki są rzeczywiście potrzebne.
OdpowiedzUsuńto prawda :)
UsuńZ chęcią się skuszę. Myślę, że mi się spodoba, chociaż miałam co do niej większe oczekiwania i nie wiem czy trochę się nie rozczaruje. :)
OdpowiedzUsuńwysokie oczekiwania najczęściej potrafią skutecznie zabrać przyjemność z czytania :(
UsuńSzkoda,że przesłodzone. Takich książek mamy aż za dużo xD
OdpowiedzUsuńMam ją na swojej liście planów na lipiec. Mam nadzieję, że mi się spodoba
OdpowiedzUsuńmiłej lektury :)
UsuńZachęciłaś mnie tą recenzją, nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę :)
UsuńTo jest ten typ powieści, od którego trzymam się z daleka. Wyjątków raczej nie przewiduję :)
OdpowiedzUsuńPomysł niby oryginalny z tymi karteczkami, ale.. Nie lubię jak autorów za bardzo zaczyna ponosić fantazji i nie trzymają się chociaż w przybliżeniu realiów. Zakochani od pierwszego wejrzenia a poznali się w wieku 5lat? ;D No sorry ale nie? :D No i te wielkie wyznania w tak młodym wieku, z jednej strony prawdziwą miłość poznaje się od razu, z drugiej strony.. bez przesady :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś z czystej ciekawości się skuszę i sprawdzę, czy te wyznania rzeczywiście były aż nadto ponad wiek bohaterów;)
Pozdrawiam
http://swiatraven.blogspot.com/
niby tak, ale ważne jest to, że pojawiło się coś nowego :D były aż nadto :D uwierz :D
UsuńTrochę martwi mnie to, że książka jest trochę przesłodzona, bo mam alergię na takie powieści, ale i tak po nią sięgnę :D. Jestem ciekawa, czy to rzeczywiście taki wyciskacz łez, o którym wszyscy mówią.
OdpowiedzUsuńu mnie na chwilę pojawiły się łzy, ale tylko w oczach. chociaż jestem z reguły tak niewzruszona czytając, że to już duży wyczyn :D
UsuńSłyszałam o tej książce wiele razy, ale dopiero u Ciebie przeczytałam recenzję i opis. Przyznaję, że niby zapowiada się ciekawie, ale nie lubię przesłodzonych historii. Wady, o których wspomniałaś odrobinę mnie zachęcają i choć pewnie kiedyś zmienię zdanie, na razie odpuszczę sobie lekturę tej powieści :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na recenzję "Zakazanego życzenia"!
Patty z bloga pattbooks.blogspot.com
dużo nie tracisz :)
UsuńBędę czytała ją jeszcze w te wakacje i jestem ciekawa jakie będą moje odczucia. Muszę się dowiedzieć o co ten cały szum :D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńczekam na Twoją opinię :)
UsuńHmmm, a ja na razie mam dosyć tak słodkich nierealistycznych książek, więc poczekam chwilę aż znowu najdzie mnie ochota na jakąś uroczą lekturkę i wtedy czemu nie, zwłaszcza skoro udało jej się wywołać u Ciebie łzy wzruszenia. ;)
OdpowiedzUsuńodpowiedni nastrój jest do tej lektury potrzebny :D
UsuńTrzymam się z daleka od lovestory, tak dla zasady, nawet jeśli u ich podstawy leży tak ciekawy i sympatyczny pomysł, jak w tym przypadku. Ostatnio zrobiłam wyjątek dla nietypowego lovestory - "Gwiazd naszych wina" - i książka zmiażdzyła mnie tematyką, ale to ma niewiele wspólnego z samym "love" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z "Gry w Bibliotece"
Gwiazd naszych winę uwielbiam, Tysiąc pocałunków niestety nie jest tak dobre :(
UsuńTakiej ckliwej historyjki mi potrzeba w wakacje ;)
OdpowiedzUsuńJa również zauważyłam ogromne podobieństwo do "Promyczka".Słodkość o której piszesz była wkurzająca, ale chyba najbardziej przeszkadzała mi schematyczność fabuły. Już na samym początku podejrzewałam jakie będzie zakończenie. Ale ten epilog, rozwalił mnie. Moje jedyne myśli po odłożeniu książki to: what? Autorkę trochę poniosła wyobraźnia, ale przesałanie na pewno jest tu widoczne. Tylko,czy każdy będzie w stanie je dostrzeć wśród takiej ilości słodkości?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😘
kredziaczyta
kredziarecenzuje.blogspot.com
boję się, że część czytelników może być zniechęcona...
UsuńKolejna nowość, która mnie kusi, ale jest nieosiągalna... Przez pracę nie mam na nic ochoty jak tylko spać. ;(
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie bardziej niż ktokolwiek inny wcześniej. No i książka ma piękną okładkę, to drugi powód do kupienia i przeczytania xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To Read Or Not To Read