Johanna ma 14 lat, mieszka razem z matką - duchem, ojcem - nieodkrytą gwiazdą rocka i czwórką rodzeństwa w małym, przemysłowym miasteczku w Anglii, Wolverhampton. Jej rodzina żyje z zasiłków, narzeka na Margaret Thatcher a Johanna boi się, że nigdy nie zainteresuje się nią żaden mężczyzna. Wszystko zmienia się, kiedy otrzymuje propozycję pracy jako dziennikarz muzyczny.
"Sporządzona przeze mnie lista imion i nazwisk sama w sobie jest dowodem na to, że zasadniczo lepiej, by nastoletnie dziewczyny nie zostawały matkami."Przeczytawszy pierwszą stronę poczułam, jakbym dostała w głowę butem z okładki. Nie spodziewałam się, że Caitlin Moran już na samym początku powieści poruszy tabu, jakim jest masturbacja. Ale to przecież książka o nastolatce, która próbuje wszystkiego, co daje jej nowe doznania. Stąd też pojawia się dużo seksu (na początku wydawało mi się, że za dużo, ale później zrozumiałam, że bez tego ta książka nie byłaby tak prawdziwa).
"Czuję się, jakbym z prędkością dziewięciuset kilometrów na godzinę zderzyła się z najpiękniejszą metaforą mojego życia: jeśli polecisz wystarczająco wysoko, jeśli przedostaniesz się ponad chmury, dotrzesz tam, gdzie lato nigdy się nie kończy."Narratorka, nastoletnia Johanna, jest zabawna, ma błyskotliwe spostrzeżenia na temat otaczającego ją świata. Jest również szczera do bólu, mówi o wszystkim wprost. Poszukuje własnej tożsamości, pomóc ma jej w tym muzyka, której ciągle słucha. Dorasta w latach 90, będąc obecna w rozwijającej się branży muzycznej. Autorka wiarygodnie ukazała jej młodość - czytając, miałam wrażenie, że w wieku bohaterki miałam bardzo podobne problemy. To wszystko razem z pierwszoosobową, zabawną narracją (bardzo dużo się śmiałam), sprawiło, że uwielbiam tę książkę, pomijając jej różową okładkę (dlaczego nie mogła być zielona lub żółta, jak oryginalne brytyjskie wydanie?).
"- Bo tak naprawdę nie istniejesz, gdy jesteś w swoim pokoju - mówię do psa, żeby uświadomić mu tę ważną rzecz. - nastoletnie dziewczęta w swoich pokojach nie istnieją naprawdę."Polecam ją wszystkim, którzy mają ochotę cofnąć się do okresu dojrzewania i przypomnieć sobie, jak to jest mieć naście lat. Również fani brytyjskiej muzyki z lat 90tych powinni być zadowoleni z tej lektury, ponieważ gdybym miała określić Dziewczynę, którą nigdy nie byłam dwoma słowami, powiedziałabym: muzyka i seks.
ocena: 5/6 (Powyżej Oczekiwań)
Dziewczyna, którą nie byłam Caitlin Moran, tytuł oryginału: How To Build A Girl, przełożyła Joanna Golik-Skitał, wyd. Czarna Owca 2016, 390 stron, 1/1
Może i jest to książka o nastolatce, ale tematy w niej poruszone są całkiem poważne. Chętnie poznałabym bliżej ojca Johanny. Zaintrygował mnie.
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na Twoją nominację (wiem, długo zwlekałam).
Pozdrawiam,
A tu link: http://tamczytam.blogspot.com/2016/08/liebster-blog-award-1.html
jej ojciec robi różne dziwne rzeczy, warto go poznać :D
UsuńI pozwolił na różową okładkę? :D
UsuńDodaję bloga do obserwowanych :)
Książkę chyba jednak odpuszcze.
OdpowiedzUsuńPiękny wynik w maratonie;) też muszę podsumować swój, matko nieogarnięta jestem ;p
Zainteresowałaś mnie tą książką. Na początku nie byłam przekonana, ale porusza całkiem poważne tematy, więc może dam jej szansę. CO do English Lovers ReadAThon to żałuję, że nie wiedziałam o tej akcji. Rok temu w wakacje w tydzień przeczytałam cały pierwszy tom Harry'ego Pottera, a w tym roku jakoś się nie umiem zmobilizować do czytania po angielsku;(
OdpowiedzUsuńRety, ale mam chęć na tą powieść! Ty jeszcze podsyciłaś moją chęć na nią. Kiedy ja ją znajdę w bibliotece? O mamo :(
OdpowiedzUsuńW sumie dużo było wszędzie o tej książce, ale dopiero teraz przeczytałam jej recenzję i... nie tego się spodziewałam po tej książce. Chyba sobie odpuszczę :(
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, czy przeczytam tę książkę. To chyba nie do końca moje klimaty :) /Klaudia
OdpowiedzUsuńNiby aż tak mnie nie zainteresowała, ale ta wzmianka o zabawnej narracji trochę mnie kupiła. ;) No i co jak co, ale tytuł mi się strasznie podoba - jest bardzo intrygujący. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Książka jest dość specyficzna. Czytałam ją jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńAle brzmi świetnie, kurcze koniecznie muszę ją przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńJak ją dorwę, to już nie wyjdzie z moich łapek!
Widziałam tę książkę już wcześniej i już wcześniej miałam ochotę po nią sięgnąć. Zdecydowanie lubię takie specyficzne lektury ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://zjadamszminke.blogspot.com/
Hm, nie słyszałam wcześniej o tej książce, brzmi całkiem interesująco, ale to chyba jednak nie jest historia dla mnie. Sama jestem nastolatką, ale takie powieści mnie drażnią. Świetna recenzja tak czy tak! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, http://bukowy-dworek.blogspot.com/
Książka wydaje się wspaniała! A zwłaszcza te lata 90...
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś po nią sięgnąć, więc dprawdzę, czy jest w mojej bibliotece.
Pozdrawiam!
annwithbooks
Nie jest ważne, żebyś czytała ogromne ilości po angielsku, ważne, że w ogóle się do tego przełamałaś i bardzo mnie cieszy, że wzięłaś udział w maratonie. 105 stron na pierwszy tydzień w ogóle, to naprawdę dobry wynik. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zaczytanego dnia,
Nika :)