Maisie Bean-Brennan napisała książkę, a teraz stoi przed tłumem ludzi, żeby opowiedzieć im o swoim synu, Jeremym. Chłopak zmarł 1 stycznia 1995 roku. Od tamtego dnia minęło dwadzieścia lat. Retrospekcja obejmuje 6 dni, od 1 do 6 stycznia 1995 roku. Poznajemy Jeremy'ego, który jest dobrym, czułym i opiekuńczym chłopcem. Jego ojciec bił Maisie, dlatego go zostawiła. Kobieta zajmuje się również swoja córką, zbuntowaną dwunastolatką Valerie oraz cierpiącą na demencję Bridie.
"To, że gdzieś się rodzisz, wcale nie musi oznaczać, że do tego miejsca pasujesz."
Już same części dotyczące Bridie, opisujące to, co dzieje się w jej głowie, chociaż krótkie, są bardzo wzruszające. Jeśli dodać do tego resztę historii, jedna paczka chusteczek nie wystarczy. Maisie jest najsilniejszą bohaterką, z którą spotkałam się w książkach. Nie mam na myśli siły fizycznej, ale psychiczną. Jej upór w dążeniu do lepszej przyszłości i ciężką pracę, dzięki której jej dzieci miały szanse na normalne życie. Ta historia jest tak prawdziwa! Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś powiedział mi, że wydarzyła się naprawdę. Bohaterowie nie są idealni - mają wady i zalety, przez co są bardzo wiarygodni. Wciągnęłam się tak mocno, że lektura zajęła mi półtora dnia. Aż do ostatnich stron trzymałam kciuki za to, że może jednak na początku powiedziano nieprawdę, że Jeremy żyje. To smutna historia, ale w tym kryje się jej piękno.
Pierwszy raz czytając jakąkolwiek książkę słuchałam muzyki. Na początku każdego z rozdziałów znajdują się nazwy piosenek z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych takich zespołów jak Metallica, Guns'n'Roses czy Soundgarden, które idealnie oddają nastrój opisywanych wydarzeń.
Jestem przekonana, że każda kobieta będzie tak samo poruszona tą lekturą jak ja. W najnowszej książce Anny McPartlin oprócz w pełni dopracowanej historii oraz estetycznego wydania otrzymujemy kilka ponadczasowych lekcji. Najważniejsza z nich to coś, o czym często zapominamy: każdy z nas ma prawo do miłości. Do znalezienia się Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu.
ocena: 6/6 (Wybitny)
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu Anna McPartlin, tytuł oryginału: Somewhere Inside of Happy, tłumaczenie: Maria Zawadzka, wyd. HarperCollins Polska 2016, 396 stron, 1/1
Szczerze mówiąc po takiej okładce spodziewałabym się raczej jakiejś młodzieżówki, a tu takie zaskoczenie. Muszę koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńteż spodziewałam się młodzieżówki, a tu proszę :D
UsuńNo to ja nie jestem po lekturze tej książki emocjonalnie rozwalona, ale i tak bardzo, bardzo mi się spodobała :).
OdpowiedzUsuńCzytałam, również pozytywnie mnie zaskoczyła. To naprawdę dobra, przemyślana lektura, opisująca trudne tematy, co więcej - pełna emocji. Swoim stylem pisania autorka całkowicie mnie urzekła i też słuchałam sobie tych świetnych kawałków podczas czytania. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
niby taka stara muzyka, ale poznałam kilka ciekawych kawałków :D
UsuńMuszę koniecznie przeczytać, skoro tak porusza. Bardzo mi brakuje ostatnio książek, które wywoływałyby jakieś emocje :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i jestem pewna, że ta książka pozostanie w mojej głowie na długo :)
OdpowiedzUsuńSama tematyka wydaje mi się, że nie w moich klimatach, a jednak zachęciłaś mnie recenzją, bym jednak nie oceniała pochopnie tej książki i dała jej szansę. Bo jeśli naprawdę mnie wzruszy, to chcę poznać tę historię. Mam nadzieję, że mi również się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
O książce słyszałam wiele dobrego i z przyjemnością po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńWydaje się być świetną pozycją :D
Pozdrawiam serdecznie.
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com