niedziela, 26 lutego 2017

Okładkowy zawrót głowy: styczeń i luty 2017

Wczoraj skończyłam Gusa (napiszę o nim już wkrótce), a dziś zabieram się za Zakazane życzenie J. Khoury (przeczytałam pierwsze zdania i mogę powiedzieć tyle: wow). W ten deszczowy poranek zapraszam Was na skumulowaną odsłonę OZG, z książkami, które czytałam w styczniu i lutym.

PROMYCZEK & GUS, KIM HOLDEN


Co prawda recenzja Gusa jeszcze się nie pojawiła, ale chciałam przedstawić Wam okładki obu części. Wydawnictwo Filia postawiło na własną, nową okładkę, która podoba mi się najbardziej. Amerykańskie, oryginalne wersje są minimalistyczne, jednak nie oddają wnętrza książki tak dobrze, jak pozostałe. Włoskie okładki również mi się podobają.

PROJEKTANTKA, ROSALIE HAM

W Polsce Projektantka ukazała się w wersji filmowej (kto jeszcze nie słyszał, szczerze polecam film z Kate Winslet w roli głównej). Najbardziej podoba mi się australijska okładka, która według mnie najbardziej oddaje nastrój powieści. Pozostałe, czyli brytyjska i francuska są przyzwoite, jednak nie zachwycają mnie.

MARGO, TARRYN FISHER

Czytałam ją już miesiąc temu, a wciąż zastanawiam się, co w tej książce było wytworem wyobraźni Margo, a co rzeczywistością, w której żyła. Pewnie nigdy się nie dowiem. Oczywiście pojedynek wygrywa okładka w wykonaniu Wydawnictwa SQN, ale u nich to już norma!


BYŁ SOBIE PIES, BRUCE W. CAMERON

Czas na pierwszą książkę, która wycisnęła ze mnie łzy. I to nie raz :D Kilka lat temu ukazała się już pod innym tytułem, jako Misja na czterech łapach, jednak obie książki różnią się tłumaczeniem. Do tej pozycji wrócę nie raz. Okładkowe, najwyższe podium należy do okładki amerykańskiej! Zaraz za nią jest projekt Wydawnictwa Kobiecego.

DAWCA, LOIS LOWRY

Tym razem polski wydawca powielił jedynie niefilmową i filmową okładkę książki. Najbardziej podoba mi się wersja włoska, oddająca treść powieści. Jest piękna!

WSZYSTKO ZA EVEREST, JON KRAKAUER

Kolejna książka, która wciąż siedzi w mojej głowie. Polskie wydanie z 1998 (po prawej), zupełnie mi się nie podoba. Bój wygrywa znajdująca się na półce mojego brata, uzupełniona wersja z 2015 roku, od Wydawnictwa Czarne.

NIGDZIEBĄDŹ, NEIL GAIMAN

O, w końcu jakieś potworki! Nie wiem, jaki był zamysł polskiego wydawcy z 2001 roku, chociaż ilustracja nawiązuje do treści to... nie przekonuje mnie wcale. Trzeba jednak pamiętać, jak wiele lat temu powstawały te okładki. Amerykańska ukazała się w 1998 roku, a brytyjska w 2005. Obie nie są złe, ale najbardziej podoba mi się najnowsze polskie wydanie, którym już się z resztą zachwycałam w recenzji.

Cieszę się, że polscy wydawcy co raz częściej decydują się tworzyć własne okładki, bo w większości przypadków wychodzi im to bardzo dobrze. Podsumowuję dwa miesiące, więc będzie dwóch zwycięzców: najnowsza polska wersja Nigdziebądź oraz włoska Dawcy.

34 komentarze:

  1. Jakoś sama nigdy nie sprawdzam jakie okładki ukazały się za granicą, ale gdy tylko trafiam na takie posty to chętnie wpatruję się w grafiki ^^
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja sprawdzam, stąd powstała ta seria postów :D cieszę się :D

      Usuń
  2. Ja zakochałam się w filmowej okładce "Był sobie pies" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładki Kim Holden są ładne nasze polskie, te inne w ogóle mi się nie podobają. Ładna jest też nasza okładka Margo. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gus i Promyczek w polskim wydaniu są niesamowite :*
    Był sobie pies -nawet nie wiedziałam, że jest inne wydanie tej książki w Polsce... ale każdy psiak wywołuje wielki ooooo ^^
    Margo natomiast podoba mi się w obu okładkach :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nawet w momencie pisania recenzji nie byłam świadoma istnienia Misji :D

      Usuń
  5. Ja również muszę przyznać, że w większości wspomnianych przez Ciebie książek, najbardziej podobają mi się polskie wersje okładek. moje ulubione to "Promyczek", "Był sobie pies" i piękne reedycje książek Gaimana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedynie w przypadku Margo bardziej podoba mi się okładka oryginalna. W pozostałych przykładach zwyciężają polskie :D
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Po raz kolejny w moim odczuciu wygrywają polskie okładki ;)
    http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystkie okładki na swój sposób mi się podobają ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Amerykańska okładka książki "Gus" wygląda jak ebookowa amatorszczyzna. Jestem w szoku!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak lubię okładki oryginalne, tak GUS i Promyczek w wersji amerykańskiej są dla mnie masakryczne. Chyba wszystkie polskie są najładniejsze.
    ściskam :*
    Latające książki

    OdpowiedzUsuń
  11. Polskie okładki zdecydowanie ładniejsze 😀 Tak właściwie to nigdy nie sprawdzałam jak wyglądają okładki w oryginalnej wersji książki...może to lepiej dla mojego portfela 😂

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyznam, ze polskie okladki Promyczka i Mitologii nordyckiej wymiataja!
    Jednak zdecydowanie bardziej podoba mi sie oryginalny front Margo. Ma w sobie to "coś", co przyciaga wzrok :)
    Kasia z Kasi recenzje książek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Akurat okładki Promyczka i Gusa bardziej podobają mi się te amerykańskie (chociaż polskie też są bardzo ładne), ale już z Był sobie pies zdecydowanie wygrywamy :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Tym razem zdecydowanie wygrywają u mnie wszystkie polskie okładki! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie amerykańska wersja "Był sobie pies" jest najfajniejsza :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Okładka jest niesamowicie ważna. Serio, kiedyś nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele czyni okładka.
    Książki Gaimana w tych pięknych wydaniach - uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajny post!
    Jak dla mnie mnóstwo polskich okładek bije na głowę te zagraniczne. "Promyczek" wydany w Polsce to arcydzieło, natomiast w innych krajach nie wywiera aż takiego wrażenia. Mamy się czym chwalić :)
    Pozdrawiam! http://bookwormss-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. W większości polskie najpiękniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawy pomysł :-)
    Ja co prawda nie sprawdzam wersji zagranicznych, ale z przyjemnością będę tu zaglądać, bo to wygląda interesująco :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem fanką amerykańskiego podejścia do okładek i naprawdę nie wiem, czemu w ogóle się je zmienia. Jakby okładka nie mogła być wszędzie taka sama?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie tak. ale jak widać wyżej, nie zawsze amerykańskie są najładniejsze :D

      Usuń
  21. Ja również nigdy nie sprawdzałam wersji zagranicznych...a jak widać czasem warto - dla porównania.
    Świetny post 😊
    Pozdrawiam

    http://cojaczytuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja to nawet nie wiedziałam, że Był sobie pies był już wcześniej wydany w Polsce. Myślałam, ze to była nowość! XD

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
  23. "Nigdziebądź" jest naprawdę fantastycznie wydane i pozostałe nie umywają się do niego :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Na niektóre okładki to aż patrzeć nie można... :) Polskie są na pewno najładniejsze, przynajmniej dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Pierwszy raz widzę takie porównanie! Ale zdecydowanie polskie okładki są naprawdę ładne :)
    Pozdrawiam ksiazkanaweekend.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. Czy ja już wspominałam, że lubię tę serię postów :D?
    W kwestii książek Kim - ja także jestem zwolenniczką polskich okładek.
    Projektantka urzekła mnie najbardziej w wersji brytyjskiej.
    Był sobie pies zdecydowanie wygrywa polską okładką! Gdyby nie Ty, nawet bym nie wiedziała, że Misja na czterech łapach to prawie (ze względu na tłumaczenie) to samo :P.
    Dawca rzeczywiście najpiękniej prezentuje się we włoskim wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, ale możesz to wciąż powtarzać, bo to miłe :D ja nie wiedziałabym że Był sobie pies i Misja to to samo, jeśli nie uświadomiłby mnie ktoś w komentarzu do recenzji. taki research zrobiłam XD

      Usuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)