Przed sobą mam chudziutką, liczącą zaledwie dwieście stron książeczkę. W dodatku ma dosyć dużą czcionkę. Wiele się po niej spodziewałam, chyba to właśnie to mnie zawiodło. Ale o tym zaraz...
Ciężko wyobrazić sobie trudniejszą sytuację niż śmiertelna choroba bliskiej osoby. Z takim problemem mierzy się bohater książki, Conor O'Malley. Trzynastolatek jest dojrzały ponad swój wiek, bo daje sobie radę z czymś, co sprawiłoby problem każdemu dorosłemu.
Mam z tą książką wielki problem, bo nasłuchałam się o niej tylu wspaniałych opinii, że spodziewałam się czegoś niesamowitego. Czytało się przyjemnie i bardzo szybko, lektura zajęła mi zaledwie dwa dni. Początek był nierzeczywisty, później było już tylko smutno i smutno. Czytanie końcówki historii wygrzewając się na plaży również nie było zbyt dobrym wyborem. Niestety w moje ręce nie trafiło wydanie z ilustracjami, które pewnie "zrobiłoby" bardziej mroczny klimat.
"- Opowieści to dzikie stworzenia - rzekł potwór. - Gdy je uwolnisz, kto wie, jakiego spustoszenia mogą narobić."
Siedem minut po północy to dla mnie smutna opowieść o uzdrawianiu, zawierająca kilka ciekawych zdań. Ale że zobaczyłam w pomyśle potencjał, postanowiłam również obejrzeć film. Ekranizacja od początku mnie wciągnęła, bardzo spodobała mi się ponura atmosfera, przedstawienie potwora. Czytając, miałam problem z wyobrażeniem sobie niektórych scen, więc film mnie w tym wyręczył. Już sama czołówka była niesamowita, później opowieści potwora w formie kreskówek również mnie zachwyciły.
Do ekranizacjo dodano kilka wątków nieopisanych w książce, zwykle tego nie lubię, ale tu było strzałem w dziesiątkę. Opowieść o pasji matki Conora sprawiła, że lepiej zrozumiałam, o co tak na prawdę chodziło w tej opowieści.
Ujrzawszy książkę, wydanie filmowe, zbulwersowałam się, że zamiast o książce, na okładce wszystkie opisy odnoszą się do filmu! Ale po przeczytaniu i obejrzeniu już nie mam z tym tak wielkiego problemu, bo może uznacie to za herezję, ale w tym wypadku bardziej podobał mi się film.
Jeśli macie poświęcić tej historii półtorej godziny - zbierzcie rodzinę i obejrzyjcie razem. Najmłodsi i starsi znajdą coś dla siebie, będą czerpać przyjemność z oglądania.
ocena książki: 4/6 (Zadowalający)
Siedem minut po północy Patrick Ness, tytuł oryginału: A Monster Calls, przełożył Marcin Kiszela, wyd. Papierowy Księżyc 2016, 209 stron, 1/1
Po tym, co u Ciebie przeczytałam, chyba nie zdecyduje się na książkę.
OdpowiedzUsuńFilm z kolei z chęcią obejrzę i być może dopiero po tym zapoznam się z książkowym pierwowzorem.
Pozdrawiam, Ania
(ksiazkowepodrozeanny.blogspot.com)
Tobie akurat może się spodobać, nigdy nic nie wiadomo :)
UsuńMimo wszystko mam chęć przeczytać książkę. Film na pewno obejrzę zaraz po lekturze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mi z kolei książka podobała się baaardzo, mam wersję z ilustracjami - nie tą fimową. Próbowałam natomiast obejrzeć film i po chwili wyłączyłam, ale myślę, że jeszcze do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńpostaram się ją zdobyć w bibliotece dla samych ilustracji :)
UsuńMam wielką ochotę na lekturę tej książki i mam nadzieję,że niedługo wpadnie ona w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńmiłej lektury :)
UsuńNie czytałam, ani nie oglądałam chyba.
OdpowiedzUsuńTeż raczej trafiam na same zachwyty nad tą historią, ale nie mam na nią wielkiej ochoty.
OdpowiedzUsuńFilm jeszcze przede mną, ale książka mnie urzekła - jestem w tej drugiej grupie :P
OdpowiedzUsuńZaczytanego!
koniecznie obejrzyj :D
Usuńja i książkę i film mam jeszcze przed sobą:)
OdpowiedzUsuńJa mam wydanie ilustrowane i jest pięknie wydane. Co do historii to jest bardzo wzruszająca itp. ale spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem dlaczego, ale nastawiałam się na jakiś horror czy coś w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńściskam :* Latające książki
to bardziej taki horror dla dzieci :D muszę dorwać te ilustracje :D
Usuńte ilustarcje są przepiękne musisz dorwać taką wersję <3 mnie urzekła cała historia stojąca za tą książką dla mnie sama książka, ilustracje, film i historia Siobhan Dowd była taką całością która świetnie się dopełniała. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńmuszę koniecznie! a o jej historii nie słyszałam, muszę doczytać :(
UsuńHerezja? E tam, dla mnie tak wypadają Opowieści z Narnii - książek nie lubię, ale filmy uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńDo tej pozycji jednak mnie nie ciągnie :D
tak sobie śmieszkuję :D
UsuńZdarza się, że film jest lepszy od książki, chociaż ja spotykam się z tym rzadko. Niemniej, spotykam się. Tutaj najwyraźniej mamy właśnie taką sytuację, chociaż nie czytałam tej konkretnej pozycji i nie mogę tego potwierdzić na pewno. Nie uważam takiej opinii za herezję, bo nie da się ukryć, że są książki dobre i złe, a medium jak dla mnie wcale nie wpływa na jakość historii, tylko sposób jej przedstawienia. Jeśli scenariusz napisany jest lepiej niż powieść, no to chyba nie ma co powtarzać internetowych sloganów, które próbują nam dzisiaj wtłaczać do głów wydawnictwa i biblioteki. Książki to dziś taki sam marketing, jak każdy, niestety.
OdpowiedzUsuńCo do książki samej w sobie, co prawda tytuł obił mi się o uszy, ale jakoś nie zwróciłam na niego większej uwagi. Może kiedyś, gdy się natknę, przeczytam :)
znam jeszcze kilka takich przykładów, np Love, Rosie, Zanim się pojawiłeś :D
UsuńKsiążka bardzo mnie intryguje, ale po Twojej recenzji mam większą ochotę sięgnąć po jej ekranizację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
miłego oglądania :)
UsuńJa muszę obejrzeć bo uwielbiam tą książkę!
OdpowiedzUsuńJa tam nie zrezygnuję z lektury, jeśli wpadnie mi w ręce - zbyt wiele dobrych opinii czytałam! :)
OdpowiedzUsuńAle już widzę, że po książce obejrzę film, bo będzie świetnym uzupełnieniem historii! :)
dobry plan :) miłej lektury :)
UsuńO widzisz, czyli tym razem jednak film był lepszy. W takim razie może się zdecyduję na seans, a książkę jednak sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńczasem się tak zdarza :D
UsuńPrędzej pewnie obejrzę film, niż przeczytam tę książkę, kiedyś w kinie wzięłam ulotkę właśnie tej produkcji i stwierdziłam, że muszę ją zobaczyć :).
OdpowiedzUsuńChciałabym się skusić na nią, bo raz - wiele dobrego o niej słyszałam, a dwa mam nadzieję, że po przeczytaniu obejrzę ekranizację i ... że się zachwycę, po prostu. Chociaż bardziej realne jest to, że pewnie najpierw obejrzę, z braku laku z chłopakiem.
OdpowiedzUsuńMnie i książka i film bardzo się spodobały, choć ciut większa sympatia wobec filmu. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina