Od zawsze otaczają mnie psy, dlatego nie zastanawiałam się długo nad przeczytaniem pierwszej książki Camerona, która pojawiła się w Polsce w styczniu. Nie byłam zdziwiona, że Był sobie pies bardzo mi się spodobał i już wtedy okrzyknęłam go mianem "jednej z najlepszych książek 2017 roku", chociaż ten dopiero się zaczynał. Mamy grudzień, podtrzymuję swoje zdanie. Kiedy dowiedziałam się o tym, że na naszym rynku pojawi się kolejna książka tego autora, nie było się nad czym zastanawiać.
Josh nigdy nie miał psa, dlatego zdecydowanie odmawia, kiedy sąsiad prosi go o zaopiekowanie się Lucy przez kilka dni. Jednak los już zdecydował, i Josh zostaje postawiony przed faktem dokonanym - czy tego chce czy nie, musi zaopiekować się suczką i piątką szczeniąt.
Piesełki!
Widzicie tego prześlicznego, słodziutkiego labradorka na okładce? Jestem pewna, że większość z Was jest nim zachwycona, dlatego nie muszę Was już przekonywać do lektury tej książki. Przeczytajcie ją, a obiecuję, że trafi prosto do Waszego serca.
"Nie możesz ich zatrzymać, bo ... no cóż, bo nie możesz. Nikt nie może, nie tak długo, jak byśmy tego chcieli. I musimy cieszyć się nimi, dopóki możemy, a potem trzeba iść dalej. Tego właśnie uczą nas psy, że trzeba żyć tu i teraz, a potem zacząć kolejną piękną przygodę."
Zwracam się teraz do tych, którzy nie są okładkowymi srokami, i nielicznych, którzy nie zostali zauroczeni tym rozbrajającym spojrzeniem. Słyszałam taki zarzut w stronę Był sobie pies, że jest to książka pisana z perspektywy psa, dlatego niektórzy mają problem z wczuciem się w ten rodzaj narracji. Wcale się nie dziwię, jeśli nie mieli nigdy bliższej styczności z psem. Psiego najlepszego to natomiast powieść, skupiająca się wokół Josha - mężczyzny po przejściach, który po raz pierwszy ma się zaopiekować zwierzakiem. Przepraszam, zwierzakami. Do tego malutkimi. Nie jest to wcale łatwe zadanie, na szczęście mężczyzna ma wykwalifikowaną pomoc - na swojej drodze spotyka pracującą w schronisku Kerri.
Był sobie pies na święta
Psiego najlepszego to nie jest taka typowa, świąteczna książka. Akcja zaczyna się już na początku października, kończy się przed świętami Bożego Narodzenia. Bardziej skupia się wokół Święta Dziękczynienia, niż samej Gwiazdki. Nie jest to powieść, która pozwoli Wam poczuć atmosferę świąt, ale umożliwi poczucie wszystkich emocji, związanych z tymi szczególnymi dniami. Myślę, że to książka idealna do przeczytania, kiedy obok stoi już choinka, w tle słychać kolędy, a wszystkie przygotowania do świąt zostały już zakończone. Pozwoli się wyciszyć, zrelaksować, a także przypomnieć sobie o tym, że to nie prezenty i ilość potraw jest najważniejsza, chociaż bezpośrednio nie dzieje się w święta.
"Lucy jednak szybko mu przebaczyła - wyglądało na to, że psy tak mają. Z miejsca zapominają wszelkie krzywdy i urazy, bo przecież przyjacielskie stosunki są o wiele fajniejsze."
Przeczytałam niecałe 300 stron w ciągu jednego wieczoru - i właśnie to polecam również Wam. Cameron posługuje się lekkim językiem, umożliwiając odpoczynek i swobodne zagłębianie się w treść, a także zastanawianie się, jak wiele może uleczyć miłość do zwierzaka. Wydawnictwo Kobiece zadbało o estetyczne wydanie, a duża czcionka umożliwi lekturę nawet starszym osobom.
Psiego najlepszego to dla mnie piękna opowieść o sierotach, które znajdują nowe rodziny, o sercach, które zostają uleczone, o trudnych, ale potrzebnych decyzjach i nieuchronności końca. Książka pozostawiła w moim sercu przejmujące uczucie ciepła, zostanie w nim na długo. Jeśli zastanawiacie się nad poznaniem twórczości Camerona, to właśnie od tej książki powinniście zacząć, a dopiero później sięgnąć po Był sobie pies. Jestem przekonana, że będzie to dobry prezent pod choinkę dla każdego psiarza i nie tylko. Ale ostrzegam! Jeśli macie psa, będziecie płakać. Jeśli nie macie, też będziecie płakać, a także Waszym marzeniem stanie się posiadanie własnego piesełka.
ocena: 6/6 (Wybitny)
Dziękuję księgarni Dadada za możliwość poznania tej przepięknej historii!
Psiego najlepszego, czyli Był sobie pies na święta W. Bruce Cameron, przełożyła Edyta Świerczyńska, wyd. Kobiece 2017, 280 stron, 1/1
Świetna recenzja i piękne zdjęcia <3 Ja osobiście mam psa i uwielbiam zwierzaki, ale takie książki czy filmy jakoś do mnie nie przemawiają ;/
OdpowiedzUsuńdziękuję <3 jak to możliwe? :D
UsuńPlanuję spędzić z tą książką święta.:)
OdpowiedzUsuńsuper! udanej lektury :)
UsuńZgadzam się, świetna historia! Zdecydowanie najfajniejsze książki z psiakami w rolach głównych! <3
OdpowiedzUsuńdla mnie to jedyne, jakie znam :D ale czuję, że wkrótce się to zmieni :)
UsuńMam tę książkę na swojej liście i czuję, że mi również się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńmam taką nadzieję :D
UsuńIdealna dla mojej teściowej, która bardzo lubi psy. Zwłaszcza od momentu kiedy dostała od nas jamniczka. Prawdziwa miłość :D
OdpowiedzUsuńtylko taka jest możliwa między piesełem i właścicielem :D
UsuńBardzo mi się podobała, zwłaszcza zakończenie.
OdpowiedzUsuńto prawda, było bardzo wzruszające i zupełnie na miejscu.
UsuńTa okładka to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Kocham i czekam... może będzie pod choinką!
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ na święta!
mam nadzieję, że będzie :D
UsuńWydaje mi się, że ta książka byłaby fajnym prezentem.
OdpowiedzUsuńz pewnością :D
UsuńMam zamiar przeczytać tą książkę, ponieważ po przeczytaniu "Był sobie pies" byłam bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
w takim razie ta Cię nie zawiedzie :D
UsuńCzytałam i również polecam, zwłaszcza teraz, w okolicach świąt:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanem zwierzaków, ale muszę przyznać, że "Psiego najlepszego" ma cudowną okładkę :)
OdpowiedzUsuńOh, do tej książki raczej nikt mnie nie przekona, ale polecę bratu, może on się skusi. ;)
OdpowiedzUsuń