Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się czytać książki równe dwa tygodnie. Wcześniej jeśli nie miałam czasu, to nie czytałam. Tym razem nie mogłam się powstrzymać przed sięgnięciem po piękną powieść Carmen Santos. Od samego początku nie miałam wątpliwości, że taka właśnie jest, dlatego mając chwilkę wolnego między egzaminami, nauką i pracą, starałam się przeczytać chociaż akapit, stronę, rozdział.
W roku 1926 Rodolfo wyjeżdża z hiszpańskiej prowincji, żeby uczyć się u paryskiego winiarza. Poznaje bogatego Marcela i jego siostrę Solagne, która od pierwszego wejrzenia staje się obiektem jego uczuć.
Już od samego początku powieść ma w sobie swoistą magię - ówczesny Paryż, miasto artystów, wolności obyczajów (jak na tamte czasy) hipnotyzuje. Dzięki przyjaźni z bogatym Marcelem chłopak ma możliwość poznania tego miejsca z punktu widzenia wyższych sfer, każdej nocy odkrywając inne rozrywki. Rodzeństwo Montaignac reprezentuje wyzwoloną część społeczeństwa, dlatego tym bardziej Rodolfo jest zdziwiony tym, co odkrywa w Paryżu.
"Czasami myślała, że miłość to skrzynia pełna skarbów, która wydaje się niewyczerpana - aż do chwili, kiedy pewnego dnia odkrywasz, że zostało już tylko kilka klejnocików i mały woreczek monet..."
Barwne opisy umożliwiają czytelnikowi odczuć atmosferę tego miasta, niemal poczuć zapach palarni, w których przesiadywali przyjaciele. Jest to tym bardziej ciekawe doświadczenie, bo możemy obserwować rozkwitające miasto, a także cała Europę między wojnami. Autorka nie męczy nas polityką, wspomina tylko pokrótce o kilku istotniejszych wydarzeniach, bo nie taki jest cel tej powieści.
W dalszej części akcja przenosi się do Hiszpanii, gdzie chłopak musi przejąć rodzinną winnicę. To już kolejne, dobrze opisane miejsce - czytając miałam wrażenie, że otaczają mnie ciągnące się kilometrami winnice. W tym miejscu w oczy rzuca się również kontrast między Paryżem a hiszpańską prowincją.
Konsekwencją jest odbieranie tych miejsc przez bohaterów - dla jednych był to rodzinny dom, do którego wrócili po latach, dla innych nowe miejsce do życia. Ich reakcje na tak drastyczną zmianę warunków życia są ciekawe, i to właśnie na nich opiera się Ogród z marzeń.
Bohaterowie są dokładnie wykreowani, a ze szczególnym zainteresowaniem śledziłam losy Dionisio, starszego brata Rodolfo, weterana wojennego. Dzięki niemu życie w winnicy nabiera ostrości, jego postawą zwracając uwagę na to, jak trudno jest pozbyć się traumy po straszliwych przejściach. Tylko na pierwszy rzut oka życie z dala od zgiełku wielkiego miasta jest spokojne. Powieść nie jest słodka i cukierkowa, bo w Casa de la Loma czeka wiele prób i sekretów, czekających tylko, żeby wyjść na światło dzienne. Pozytywnym dodatkiem jest używanie zamiast popularnych imion, tych na początku trudnych do wymówienia, ale charakterystycznych i zapadających w pamięć.
Największym zdziwieniem dotyczącym tej książki był moment, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w rzeczywistości jej wydanie. Jest niewiele mniejsza od kartki A4, przez co na stronach znajduje się o wiele więcej tekstu niż w tradycyjnych wydaniach. Duża czcionka ułatwia czytanie, i chociaż książka nie mieści się na moim stoliku obok łóżka, jej wielkość bardzo mi się podoba. Wydawnictwo Kobiece dołożyło wszelkich starań, żeby Ogród z marzeń prezentował się równie dobrze, jak jego treść. Jeśli już jesteśmy przy kwestiach technicznych, podoba mi się również obecność tłumaczeń przy wplecionych w fabułę zdaniach po francusku. Uwierzcie mi, wcale nie jest to normą.
Ogród z marzeń to historia młodych ludzi, których połączyło wielkie miasto i silna miłość. Z dnia na dzień muszą pokonać pojawiające się na ich drodze trudności, podjąć dorosłe decyzje. Chociaż lektura powieści zajęła mi tak dużo czasu, nie mogłam doczekać się każdej kolejnej chwili spędzonej w głośnym Paryżu i spokojnej, hiszpańskiej prowincji. To przyjemna historia, pozwalająca odpocząć, przenieść się w przeszłość i poczuć ówczesną atmosferę dwóch kontrastujących ze sobą miejsc. Najlepiej w towarzystwie wina.
ocena: 5/6 (Powyżej oczekiwań)
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania dawnej Hiszpanii i Paryża.
Ogród z marzeń Carmen Santos, tytuł oryginału: Un jardin entre vinedos, przełożyła Ewa Morycińska-Dzius, wyd. Kobiece 2018, 535 stron, 1/1
Bardzo podoba mi się okładka. Fabuła również brzmi ciekawie.:)
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
UsuńNie wiedziałam, że to będzie tak duża książka :D Jednak myślę, że przeczytam ją wkrótce!
OdpowiedzUsuńBuziaki,
pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com
w pierwszej chwili myślałam, że w paczce znajdują się aż dwie książki :D
UsuńO kurczę, muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś!
OdpowiedzUsuńAle mnie zaciekawiłaś! Uwielbiam takie historie :)
OdpowiedzUsuńTrochę skojarzyło mi się z jedną z moich ulubionych książek, czyli "Dopóki się znów nie spotkamy" J. Krantz, może nie przez fabułę, ale przez klimat właśnie :) Swoją drogą - bardzo polecam Ci tę książkę :)
ja też uwielbiam, dlatego dzięki za polecenie tej książki, zapisuję tytuł :)
Usuń