Pewnego dnia postanowiłam założyć książkowego bloga. W krótkiej notce powitalnej opowiedziałam o 50 twarzach Greya. Jakiś miesiąc później nazwałam ją wyrobem książkopodobnym, i już nigdy nie zaliczyłam aż tak wielkiego rozczarowania. Dwa lata później skusił mnie opis Kochanki księcia, chociaż porównanie do Greya zapaliło mi w głowie czerwoną lampkę. Ale raz się żyje, prawda?
Clara spotyka na przyjęciu tajemniczego mężczyznę, któremu pozwala się pocałować. Kolejnego dnia jej zdjęcie zdobi okładki wszystkich tabloidów, a dziewczyna dowiaduje się, że na jej drodze stanął sam książę Alexander.
Drugi Grey?
Z jednej strony byłam bardzo ciekawa tej książki, z drugiej bałam się sromotnego rozczarowania, bo gdzieś z tyłu głowy wciąż pozostał uraz po wewnętrznej bogini Any. Na samym początku widziałam duże podobieństwo do powieści E L James, jednak nie chodzi o grafomański język, a raczej schemat: singielka kończy studia, ma przyjaciółkę, poznaje wpływowego mężczyznę. Na szczęście po jakichś 100 stronach Kochanka księcia poszła własnym torem, a Geneva Lee udowodniła mi, że jej książka nie jest tylko kopią dawnego bestsellera. Z przyjemnością powiedziałabym nawet, że jest czymś o wiele więcej.
Główna bohaterka jest postacią z charakterkiem, potrafi walczyć o swoje, a nawet być bezlitosna wobec wrogów. Polubiłam ją, bo jest prawdziwa. Z drugiej strony jest książę Alexander: chodząca zagadka. Robi tylko to, na co ma ochotę, nie zważając na innych, a jego aroganckie zachowanie nie ma granic. Trochę mnie irytował, a szczególnie jego pierwsze wypowiedzi, w których używał trudnych, nieznanych słów tylko po to, żeby się popisać. W dalszej części było lepiej, ale wciąż nie umiem zdecydować, czy go polubiłam. Podobało mi się, że zamiast jedynie skupić się na romansie, autorka pokusiła się o spojrzenie na rodzinę królewską od środka, bo była to ciekawa odskocznia od życia miłosnego bohaterów.
Oni się stukają!
Wiadomo, że w takiej powieści pojawia się seks, a nawet dosyć dużo seksu. Na szczęście obyło się bez wulgarności, przesadnych opisów, jednak Geneva Lee zadbała, żeby czytelnik poczuł napięcie między bohaterami. Użyte przeze mnie w podtytule sformułowanie nie do końca mi się podobało, jednak nie pozostał mi po tej lekturze żaden niesmak, a nawet z przyjemnością poznam kolejną część, więc myślę, że jest dobrze.
"- Baw się dobrze - dodała. - I pamiętaj o swoim sercu.- Mam pamiętać, żeby nie dać go sobie złamać? [...] - Pamiętać, żeby czasem dać mu dojść do głosu."
Kochanka księcia zdecydowanie nie jest drugim Greyem. Początkowy podobny schemat przerodził się w lekką i zmysłową opowieść o dwójce skomplikowanych bohaterów. Autorka udowodniła, że nie boi się poruszać ciężkich tematów, a w połączeniu z nutką (lub dwiema) erotyzmu, powstała nie zapadająca w pamięć, ale przyjemna w odbiorze powieść dla kobiet.
ocena: 4+/6 (Zadowalający)
Royals
Kochanka księcia | Sekret księcia | Crown me | Crave me | Covet me | Capture me | Complete me
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania Clary i Alexandra.
Kochanka księcia Geneva Lee, tytuł oryginału: Command me, przełożyła Monika Pianowska, wyd. Kobiece 2018, 493 strony, 1/7
Być może kiedyś dam szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Intryguje mnie już od czasu zapowiedzi. Może się skuszę wkrótce na nią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Toukie z ksiazkowa-przystan.blogspot.com
najlepiej jak najszybciej :)
UsuńMam ją w planach, ale nie wiem czy się szybko skuszę, bo spotkałam już kilka mało pochlebnych opinii i porównań do Greya.
OdpowiedzUsuńna początku jest ten sam schemat, ale później to coś innego. i nie ma żadnej wewnętrznej bogini, obiecuję :D
UsuńMam tę książkę na swojej liście. Jestem ciekawa czy mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że jak najbardziej :)
UsuńIle tomów czeka w kolejce! Może i ja się kiedyś skuszę. Opowieść zapowiada się... romantycznie :D
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ!
tomów jest dosyć dużo, trzeba zarezerwować tej serii całą półkę :D
UsuńZastanawiałam się nad tą książką, ale miałam jakieś opory i obawy, że to jednak będzie beznadziejne. Może się jednak skuszę w trakcie jakiegoś czytelniczego kryzysu, bo to wtedy sięgam po książki tego typu ;)
OdpowiedzUsuńściskam :* Latające książki
nadaje się na kryzys, ale nie, żebym go życzyła :D xd
UsuńCzytałam i jestem bardzo zawiedziona...
OdpowiedzUsuńbookinoman.blogspot.com
lecę zobaczyć dlaczego :D
UsuńCzytałam ze dwie opinie o tej książce, które niestety nie były zbyt pozytywne i w sumie to nie wiem, czy po nią sięgnę. Tytuł sobie zapisałam co prawda, ale jeśli się nie uda, to płakać nie będę :) Na razie chyba mam dość bogatych facetów.
OdpowiedzUsuńco czytelnik, to opinia i tyle :D
UsuńUwielbiam takie książki, bardzo dobra recenzja, która na pewno zachęca do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/miedzy-zyciem-zyciem-jessica-shirvington.html
Trochę się boję tej książki, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie, bo już niedługo biorę się za czytanie. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
A ja podziękuję, nie mam na nią czasu i ochoty. ;P
OdpowiedzUsuńszanuję, nie ma sprawy :D
Usuń