Czytam bardzo różne gatunki książek, jednak rzadko sięgam po kryminały. Robię wyjątek dla tych historii, które dzieją się w dawnych czasach, nie uznają testów DNA, a szukanie sprawcy jest osadzone w świecie, którego nikt z nas nie zobaczy.
Panna Cousture zgłasza się do detektywa z prośbą o odnalezienie jej zaginionego brata. Dopiero później okazuje się, że przez to mężczyzna może narazić się najbardziej niebezpiecznym ludziom w mieście, ale skoro obiecał, to musi doprowadzić tę sprawę do końca.
Sherlock Holmes ma swojego Watsona, a detektyw Arrowood nie może być gorszy, więc opowieść o jego śledztwie spisuje Barnett. Przynajmniej takie mamy wrażenie, bo mężczyzna jest narratorem tej powieści. Celowo porównuję Arrowooda do Holmesa, bo ten pierwszy żyje w cieniu sławnego detektywa. Różnią ich jednak metody pracy. O ile Holmes dedukując rozwiązuje najbardziej zawiłe historie kryminalne Londynu, o tyle Arrowood dostaje mniej znaczące sprawy, a szukając ich rozwiązania kieruje się znajomością ludzkiej psychiki i emocjami okazywanymi przez świadków i podejrzanych.
"W tym, co wiemy, jest wystarczająco dużo wątpliwości, żeby w niektórych przypadkach zasugerować dalsze śledztwo."
Jest to z pewnością ciekawszy aspekt tej książki, interesujące jest też samo śledztwo. Okazało się ono bardziej złożone, niż miało być w założeniu, i do samego końca nie udało mi się przewidzieć rozwiązania. Co ważne, na samym końcu poznałam zakończenie i dokładne wyjaśnienie wszystkich wątków, co jest kolejną zaletą.
Z drugiej strony powieść dała mi możliwość przyjrzenia się wiktoriańskiemu Londynowi. Tym razem nie zaglądałam na salony bogatych, ale mogłam obserwować życie i pracę zwykłych ludzi. Przyznam, że ten wątek nie został wyczerpany, trudno tego oczekiwać po książce, która liczy zaledwie 330 stron. Akcja jest dynamiczna, skupia się głównie na śledztwie, a życie zwykłych ludzi jest jedynie tłem.
Detektyw Arrowood to przyjemna lektura, w sam raz na długą podróż pociągiem czy deszczowy wieczór, która wywoła śmiech. Przeniesie Was do wiktoriańskiego Londynu, i chociaż nie odczujecie zbyt mocno tej atmosfery, będziecie mieli możliwość rozwikłania ciekawej zagadki kryminalnej, a także przyjrzenia się bliżej temu, jak funkcjonuje ludzka psychika.
ocena: 4/6 (Zadowalający)
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
Detektyw Arrowood Mick Finlay, tytuł oryginału: Arrowood, tłumaczenie: Leszek Stafiej, wyd. HarperCollins Polska 2018, 330 stron, 1/1
Uwielbiam Sherlocka Holmesa. Po tę książkę z przyjemnością sięgnę w przyszłości.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
Książkowa Przystań
udanej lektury :)
UsuńOoo chciałam to przeczytać, ale nie załapałam się na recenzencki i zapomniałam o niej. Koniecznie muszę po nią kiedyś sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
mam nadzieję, że uda Ci się ją dorwać :)
UsuńCoś dla mojej przyjaciółki.:)
OdpowiedzUsuńpoleć jej :)
UsuńBrzmi zachęcająco:)
OdpowiedzUsuńto prawda :)
UsuńKlimat taki bardzo mi odpowiada w kryminałach :)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu klimaty :)
OdpowiedzUsuńMoże taka wersja śledztwa spodoba mi się bardziej! Jestem ciekawa!
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
Kusisz, kusisz... Może się zdecyduję?
OdpowiedzUsuńJa również bardziej sobie cenię kryminały osadzone w dawniejszych czasach - jakoś mają dla mnie więcej klimatu. Detektyw Arrowood czeka na mnie już jakiś czas na legimi i mam nadzieję, że też mi się spodoba.
OdpowiedzUsuń