Z amerykańskich filmów i seriali, a także większości informacji, jakie do nas docierają, Stany Zjednoczone jawią się nam jak kraj miodem i mlekiem płynący. Ten kierunek obierało wielu emigrantów w dwudziestym wieku, licząc na dostatnie i spokojne życie. Po przeczytaniu Błota moje spojrzenie na USA mocno się zmieniło.
Powieść przenosi nas do lat czterdziestych dwudziestego wieku, na biedną, błotnistą farmę. Mamy możliwość przyjrzeć się jej mieszkańcom, obserwując wydarzenia z kilku perspektyw. Z jednej strony mamy Laurę, matkę i żonę zajmującą się całym domem, kiedy jej mąż Henry pracuje na polu. Mieszka z nimi także jego brat, Jamie, leczący traumę. Obok pojawia się też obraz czarnoskórej rodziny, pracującej na farmie.
"To, czego nie możemy wypowiedzieć na głos, mówimy w milczeniu."
Chociaż żyją tak daleko od cywilizacji, każdy z nich jest naznaczony wojną i zakorzenionymi przesądami. Najstraszniejszy w tej książce jest przede wszystkim kontrast między tą prawdziwą wojną, ze ścierającymi się ze sobą wojskami, milionami ofiar oraz toczącym się mimo pokoju konfliktem na tle rasowym między sąsiadami. Ta powieść przypomniała mi o tym, jak wielką krzywdę wyrządzają sobie sami ludzie - przez swoje przekonania, uprzedzenia, wiedzeni ślepym uporem i czystą nienawiścią.
Błoto to książka pełna niezagojonych ran i krzywdy, wywołująca u czytelnika smutek i oddziałująca swoją gęstą, przytłaczającą atmosferą. Do połowy tak naprawdę nie odczuwałam nic, czytając kolejne zdania. Dopiero później, łącząc watki i składając w całość postawy poszczególnych bohaterów uświadomiłam sobie, że ta historia zostanie w mojej głowie na długo.
Hillary Jordan jest oszczędna w słowach, posługując się niedopowiedzeniami. Ale to dobrze, bo czasem lepiej tylko się domyślać, niż wiedzieć na pewno. Z drugiej strony jest bardzo sprawiedliwa, bo pozwala nam spojrzeć na świat oczami tych bohaterów, którym zostało jeszcze coś z człowieczeństwa, jednocześnie nie dopuszczając do głosu najbardziej znienawidzonej postaci. Trochę się zastanawiam, czy nie jest to swego rodzaju karą.
"Na tym polega różnica między mężczyznami a kobietami - pomyślałam - mężczyźni biorą to, czego pragną, a kobiety czekają, aż zostanie im to dane."
Nie mogę uwierzyć w to, że jeszcze siedemdziesiąt lat temu życie w USA wyglądało tak, jak przedstawiła je w swojej debiutanckiej powieści Hillary Jordan, z drugiej strony nie mogąc otrząsnąć się z ponurego realizmu powieści. Ta książka pozwala bliżej przyjrzeć się ofiarom wojny - tej prawdziwej, a także toczonej z cichym przyzwoleniem społeczeństwa w domowym zaciszu. I chociaż bohaterami są amerykanie, w pewnym momencie ta powieść poruszy tematy nam bliższe, niż możemy się tego na początku spodziewać. Warto ją przeczytać i zastanowić się, czym jest tytułowe Błoto, każdego dnia oblepiające buty Laury.
Błoto Hillary Jordan, tytuł oryginału: Mudbound, tłumaczenie Adrianna Sokołowska-Ostapko, wyd. Otwarte 2018, 358 stron, 1/1
ocena: 8/10
Błoto Hillary Jordan, tytuł oryginału: Mudbound, tłumaczenie Adrianna Sokołowska-Ostapko, wyd. Otwarte 2018, 358 stron, 1/1
Warto przeczytać.
OdpowiedzUsuńWygląda dość ciekawie. To prawda, że w Polsce znamy USA właściwie tylko od jednej strony. Co prawda o traumie wojennej napisano już niejedno, ale być może tutaj autorka powiedziała coś nowego. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, ale TA OKŁADKA...! Aż nie mogę się napatrzeć :)
OdpowiedzUsuń