Wiecie, że lubię klasykę. W wakacje postanowiłam sięgać po
takie książki regularnie, czytać jedną w miesiącu. Na październik przypadła
Villette, czyli ostatnia z książek sióstr Bronte w tych kolorowych,
przepięknych wydaniach, którą mam na półce.
Villette to ostatnia z powieści napisanych przez Charlotte
Bronte, określana jako dzieło jej życia. Narratorką jest Lucy Snowe, angielka,
która postanawia zacząć nowe życie we Francji, gdzie znajduje posadę jako
nauczycielka w żeńskiej szkole.
Przyzwyczaiłam się do tego, że Bronte pokazuje nowoczesne
jak na tamte czasy kobiety, które próbują przełamać panujące w dziewiętnastym
wieku stereotypy. Bardzo spodobała mi się kreacja samej Lucy, a także fakt
złożoności jej charakteru i tego, co skrywała pod maską oziębłości i powagi.
Również pozostali bohaterowie są wspaniale wykreowani, a co do ich poczynań nie
mamy żadnych wątpliwości.
"Ponad wszystkimi innymi uczuciami górowało silne, jakkolwiek mętne przeświadczenie, że lepiej jest iść naprzód, aniżeli cofać się, i że mogę iść naprzód, że jakaś droga - bodaj najtrudniejsza - otworzy się przede mną."
Zawsze sięgając po tego typu książki nie mogę nadziwić się,
jak pozwalają one poczuć ducha dawnej epoki, a także jak bardzo różnią się od
pisanych współcześnie powieści. Wiąże się z tym fakt, że trzeba im poświęcić o
wiele więcej czasu, niż większości znajdujących się na półkach księgarń,
dlatego uważam, że nie są to lektury dla każdego. Przebrnięcie przez prawie 700
stron zajęło mi dużo czasu, szczególnie ze względu na wyjazdy i codzienne
obowiązki, jednak kiedy tylko miałam chwilę, zachwycałam się długimi opisami
zawartymi w tej powieści. Bo takich
książek się już nie pisze.
Nie pisze się już w sposób tak złożony, obrazowy, pozwalając
czytelnikowi tak głęboko przyjrzeć się psychice i powodom decyzji bohaterów,
umieszczając w ich głowie tak wiele przemyśleń na temat otoczenia, ludzi i
wartości. Brakuje nam na to czasu, dlatego warto przyjrzeć się temu, jak żyli nasi przodkowie. Mówi się, że ta powieść zawiera wątki biograficzne z życia
autorki, jednak nie mogę się do tego odnieść, ponieważ jeszcze nie sięgnęłam po
książkę poświęconą życiu sióstr Bronte. Ale to tylko kwestia czasu.
Villette to powieść pełna samotności, bólu, ale także będąca
dowodem na to, że wierność własnym wartościom zostanie kiedyś wynagrodzona.
Podziwiam siłę woli i dojrzałość Lucy, wciąż pozostając pod wrażeniem tego, jak
trudno było być kiedyś niezależną kobietą. Jednak porównując tę książkę do
innych dzieł sióstr Bronte, wciąż to
Lokatorka Wildfell Hall pozostaje moją ulubioną.
ocena: 7/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania tej książki!
Villette Charlotte Bronte, tytuł oryginału: Villette tłumaczenie: Róża Centnerszwerowa, wyd. MG 2017, 688 stron, 1/1
To wydanie jest piękne. Bardzo lubię tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
to prawda, ja też! :D
UsuńZdecydowanie jestem na tak. ��
OdpowiedzUsuńChcę zacząć czytać klasyki. :) Myślę, że ta książka będzie moim wyborem w przyszłości, ale najpierw chcę zacząć od komedii i tragedii Szekspira, bo mam chyba bzika na punkcie jego twórczości. :D
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
powodzenia :D kurczę, przypomniałaś mi czasy liceum kiedy czytałam Szekspira, teraz pewnie zupełnie inaczej odbierałabym jego książki!
UsuńPamiętam że Villette było dla mnie sporym przeżyciem literackim, potem roztrząsałam fabułę na nowo przy okazji czytania biografii sióstr Bronte :)
OdpowiedzUsuńkurczę, to koniecznie teraz muszę się rozejrzeć za biografią :D
UsuńSama okładka zachwyca <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
https://bookcaselover.blogspot.com/
niebieski to mój ulubiony kolor, więc tak :D
UsuńAhhh, uwielbiam klasykę! Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńudanej lektury :)
UsuńPodczas gdy popkultura jest zalewana płytkim, komercyjnym feminizmem, który dziś jest po prostu na czasie, miło byłoby przeczytać właśnie coś takiego :) Taki "stary" feminizm ma dużo uroku i potrafi inspirować nawet w tych czasach :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą! tak jak mówiłam, takich książek już się nie pisze!
Usuń