Raz na jakiś czas wraca w blogosferze dyskusja na temat rzetelności recenzentów, którzy oceniają większość książek pozytywnie. Niedawno pewna sytuacja stanęła mi ością w gardle tak bardzo, że postanowiłam zabrać głos.
Sprawa miała miejsce na Instagramie. Dziewczyna ostro wypowiedziała się o pewnej książce, po czym dostała wiadomość z gratulacjami, że w końcu ktoś skrytykował książkę otrzymaną od wydawnictwa, a nie tylko ciągle poleca i poleca. Odebrałam to dosyć osobiście, ponieważ bardzo rzadko zdarza mi się krytykować książki, dlatego chciałabym opowiedzieć o tym, jak wygląda to z mojej strony.
Po pierwsze: misja
Czytam od dziecka, pochłaniam książki w o wiele większych niż statystyczny polak ilościach. Od dawna też chciałam się tym dzielić z ludźmi, a w swoim otoczeniu mam niewiele osób, z którymi mogę o tym każdego dnia rozmawiać. Trzy lata temu założyłam tego bloga właśnie po to, żeby pisać na nim o książkach. A o jakich książkach mam pisać, jeśli nie tych, które mi się podobały?
Sięgam po bardzo różne gatunki, potrafiąc docenić ich charakterystyczne cechy. Mój gust czytelniczy jest już na tyle wyrobiony, że uwierzcie mi, po przeczytaniu opisu książki, często też jej fragmentu i zagranicznych opinii prawie na pewno mogę stwierdzić, czy to lektura dla mnie. Zdarzają się pomyłki, ale są bardzo nieliczne.
Zawsze staram się w podsumowaniu recenzji wskazać, do jakiej grupy odbiorców jest kierowana dana książka. Bo chociaż tak wiele lektur trafia w mój obszerny gust nie znaczy to, że powieść historyczna Wam się spodoba, jeśli zaczytujecie się tylko we współczesnych thrillerach. Bardzo cieszę się z tego, że mam czas na tak wiele wspaniałych książek, a fakt, że otrzymuję je w ramach współpracy nie ma związku z moją oceną. Wybieram z propozycji tylko te lektury, które raczej mi się spodobają, nie chcąc tracić czasu na coś, co nie będzie w moim guście. Tutaj kilka słów o moich ulubionych gatunkach.
Kolejna kwestia, która pośrednio jest dla mnie wyznacznikiem jakości książki, jest umieszczone na okładce logo wydawcy. W niektórych przypadkach wiadomo, że można się spodziewać profesjonalizmu pod względem redakcji, korekty i samego wydania. Przecież nad jedną książką pracuje grupa wykształconych w tym kierunku ludzi, którzy wiedzą, co robią. Oczywiście zdarzają się też takie powieści, które ze względu na wydawcę omijam.
Czy tylko polecam?
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że wydawcy w ramach współpracy proszą o niezamieszczanie negatywnych opinii. Osobiście się z tym spotkałam, natomiast nigdy nie musiałam się nad tą kwestią zastanawiać, bo nie wzięłam od nich żadnej książki, którą oceniłabym bardzo nisko. Oczywiście jeśli coś mi się nie podoba to o tym piszę, natomiast nie zdarzyło mi się, żeby ktokolwiek miał z tym problem. Ważne jest też, żeby umieć odróżnić krytykę będącą wytknięciem czegoś, co nie zagrało, od hejtu niepopartego żadną argumentacją.
Wracając jeszcze do negatywnych opinii, jestem akurat zdania, że niezależnie od formy, lepiej mówić o czymś źle niż wcale. Działa to w ten sposób, że wchodząc do księgarni lepiej kojarzysz okładkę, a jeśli nawet pamiętasz opinię, może zdecydujesz się przekonać na własnej skórze, czy ta książka jest aż tak zła?
Wracając jeszcze do negatywnych opinii, jestem akurat zdania, że niezależnie od formy, lepiej mówić o czymś źle niż wcale. Działa to w ten sposób, że wchodząc do księgarni lepiej kojarzysz okładkę, a jeśli nawet pamiętasz opinię, może zdecydujesz się przekonać na własnej skórze, czy ta książka jest aż tak zła?
Chociaż nie lubię się czepiać, to zdarzyło mi się mocno skrytykować kilka książek, o których piszę w zbiorczym poście z rozczarowaniami książkowymi 2017 roku. Jeśli chodzi o współprace to przy okazji Tajemnicy Wyspy Flatey zrobiłam więcej, niż napisanie negatywnej recenzji. Krótka powieść mi się podobała, natomiast ostro skrytykowałam wydanie i cenę okładkową, zupełnie nieadekwatną do jakości produktu. Co na to wydawnictwo Editio? Podziękowali i przysłali mi kolejne propozycje nowych tytułów do recenzji.
Czy zatem jeśli 99% opinii na moim blogu jest pozytywna, a książki są ostatnio w większości otrzymane w ramach współpracy, moja praca recenzencka jest mniej rzetelna? Sami musicie sobie odpowiedzieć na to pytanie. Ja uważam, że nie. Jasne, mogłabym wybrać coś zupełnie nie w moim guście, skrytykować, przemęczyć się, ale czy w czytaniu nie chodzi przypadkiem o przyjemność?
PS. Poparciem tego co mówię może być sytuacja z książką pt. Alan Cole nie jest tchórzem. Podziękowałam za egzemplarz recenzencki, jednak podczas Targów w Krakowie otrzymałam jako jedną z niespodzianek właśnie tę książkę. Kilka dni temu zabrałam ją w podróż pociągiem, bo jest dosyć krótka i najlżejsza z mojego stosiku do przeczytania. Za mną 80 stron i raczej jej nie dokończę, bo to nie moja bajka, irytują mnie bohaterowie, więc nie będę tracić na nią czasu. Nawet, jeśli dzięki temu w końcu mogłabym coś skrytykować!
PS. Poparciem tego co mówię może być sytuacja z książką pt. Alan Cole nie jest tchórzem. Podziękowałam za egzemplarz recenzencki, jednak podczas Targów w Krakowie otrzymałam jako jedną z niespodzianek właśnie tę książkę. Kilka dni temu zabrałam ją w podróż pociągiem, bo jest dosyć krótka i najlżejsza z mojego stosiku do przeczytania. Za mną 80 stron i raczej jej nie dokończę, bo to nie moja bajka, irytują mnie bohaterowie, więc nie będę tracić na nią czasu. Nawet, jeśli dzięki temu w końcu mogłabym coś skrytykować!
Bardzo ciekawie piszesz swoje recenzję. Z przyjemnością je czytam. 😊
OdpowiedzUsuńdziękuję, bardzo się cieszę :)
UsuńBardzo nie lubię tego gadania, że skoro mam większość pozytywnych recenzji, to na pewno nie są szczere. Przecież wydawnictwa oferują mi różne książki i to chyba jasne, że wybieram te, które mnie czymś zainteresują. Wtedy jest jednocześnie większe prawdopodobieństwo, że książka mi się spodoba. Stąd tyle tych "nieszczerych" recenzji :DD
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię, dlatego w końcu postanowiłam zabrać w tej sprawie głos :D
UsuńBardzo cenny wpis. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć :)
UsuńU mnie również podobnie. Po prostu.. wybieram książki, które jestem przekonana, że mi się spodobają. Po co mam czytać te, które wiem, że mi nie spasują? I tracić czas? Mam dobry instynkt co do książek, i zdarzy mi się pomylić i nie przewidzieć, że ta książka będzie bublem. Wtedy wiadomo, że piszę, co mi na sercu leży. Ale robię tak też z książkami, które mi się podobały. Po prostu piszę, co myślę. :)
OdpowiedzUsuńczyli mamy bardzo podobnie :D Da się jednak wybrać większość dobrych książek :D
UsuńJa na początku założyłam bloga w 100% dlatego, że kochałam książki i chciałam dzielić się opiniami o nich z innymi ludźmi. Szczerze mówiąc, teraz robię to i dlatego, że lubię czytać, i dlatego, że mam z tego sporo korzyści. Nie oszukujmy się, nie ma w pełni świętych recenzentów, którzy nie są zadowoleni z profitów. :)
OdpowiedzUsuńŚciskam,
Iza Heavy Books
wiesz, ja nie mam nic przeciwko współpracom, bo sama cieszę się z korzyści, jakie mi dają :) chodzi mi bardziej o wiarygodność oceny tych książek, która według niektórych jest wątpliwa :)
UsuńPodpisuję się pod każdym Twoim słowem. Ja też bardzo rzadko oceniam książki negatywnie, ponieważ bardzo starannie dobieram pozycje do zrecenzowania. Czytam opinie na zagranicznych blogach, czytam fragmenty jeśli są umieszczone na stronie. Szkoda tylko, że nie wszyscy to rozumieją :)A jak książka mi się nie podoba to szukam w niej zarówno wad i zalet, bo nie zdarzyło mi się przeczytać kompletnie beznadziejnej książki :)
OdpowiedzUsuńo, ja nie wpadłam na to, żeby szukać opinii na zagranicznych blogach, muszę to koniecznie zmienić! :D
UsuńW końcu ktoś to powiedział! Sama od jakiegoś czasu gryzę się z tymi myślami i opiniami. Ja też przecież rzadko kiedy naprawdę mieszam przeczytaną książkę z błotem. I w moim przypadku wynika to z dokładnie tych samych powodów, o których piszesz: czytam od dawna, znam doskonale swój gust czytelniczy, z resztą naczytałam się już tyle, że wystarczy, że spojrzę na tytuł, okładkę bądź opis na rewersie i już wiem, o czym to jest i czy ma szansę wbić się w moje upodobania. Niby dlaczego mam zmuszać się do czytania czegoś o czym wiem, że z pewnością mi się nie spodoba? To, że na blogu brakuje ostatnio negatywnych recenzji to raczej kiepski powód. Przecież nie o to mi chodziło, gdy go zakładałam. Skoro już znam siebie pod tym względem na wylot, to umiem określić, czy dana książka jest dla mnie z prawie stuprocentową dokładnością. A rozczarowania przecież i tak się zdarzają.
OdpowiedzUsuńOkey, są i tacy recenzenci, którzy podlizują się pozytywnymi opiniami, ale skąd niby mam wiedzieć na pewno, że dana osoba pisze pozytywną recenzję wyłącznie dla jakichś korzyści? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam osądzanie innych ludzi? Czy na każdą pozytywną recenzję trzeba patrzeć z przekonaniem, że jest w jakiś sposób przekłamana? Skoro jesteśmy recenzentami, to już nie ma prawa nam się nic podobać?
Zupełnie inną też sytuacją jest gdy recenzent boi się napisać negatywną opinię. Uważam, że trzeba sporo odwagi, aby skrytykować książkę, którą dostaliśmy np. od autora. Nie jest żadną tajemnicą, że niektórzy z nich kiepsko przyjmują krytykę i robią nam cały shitstorm w komentarzach pod recenzją, jeśli wytkniemy choćby jeden mankament. Rozumiem to, że ktoś może zwyczajnie nie radzić sobie z takimi konfliktami i już woli oszczędzić sobie tygodnia nocy spędzonych na zadręczaniu się. Chociaż smuci mnie, że do tego dochodzi. Ja w sumie między innymi z tego powodu wciąż nie zdecydowałam się na samodzielną współpracę u siebie na blogu, chociaż piszę już tak jak Ty od trzech lat.
zastanawiałam się nad tym i może powód jest równie prozaiczny jak w przypadku oceniania innych aspektów życia? może zwyczajnie ludzie zazdroszczą, myślą, że wydawnictwa płacą nam w milionach monet za "polecenie" książki. Tydzień temu na warsztatach z Olgą z Wielkiego Buka usłyszałam coś, co zapadło mi w pamięć: wydawnictwo jest zainteresowane jedynie miejscem do promocji książki, a czy opinia będzie negatywna czy pozytywna, w większości przypadków nie ma to znaczenia, ważne jest samo pojawienie się danego tytułu na prowadzonej przez blogera platformie. Mało tego, przecież negatywne opinie często mają większe statystyki niż te pozytywne.
UsuńZ autorami to jest temat rzeka, dlatego bardzo ostrożnie dobieram takie współprace :)
Myślę, że takie życie recenzenta czy "influencera". Każda branża spotyka się z takimi opiniami i nie pozostaje nam nic innego, jak czasami po prostu machnąć ręką. Niestety, często gęsto będzie zdarzało się tak, że nieważne jak bardzo będziemy starali się bronić, to spotkamy się ze ścianą, mimo swoich racji i faktów.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że taki post się pojawił, niemniej jednak jestem zdania, że po prostu trzeba robić swoje. Z takimi zarzutami wątpię, że kiedykolwiek wygramy.
Zapraszam do siebie > https://hiddenxguns.blogspot.com/2018/11/top-5-filmow-ktore-warto-obejrzec.html
oczywiście, że tak, ale trzeba o tym głośno mówić, chociaż na wygraną nie liczę. najważniejsza jest przyjemność z czytania i tyle :D
UsuńChoć oczywiście nie uważam, że jesteś mniej rzetelna przez to, że zamieszczasz głównie pozytywne recenzje, to osobiście lubię widzieć też te posty o negatywnym wydźwięku. Skoro jednak mówisz, że masz na tyle dobre wyczucie, że jesteś w stanie po opisie stwierdzić, czy dana książka przypadnie Ci do gustu, czy nie, to mogę Ci tylko zazdrościć :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, dosyć często zdarza mi się krytykować książki we wpisach, ale mam to szczęście, że współpracuję z wydawnictwami, które nie wymagają bezwzględnie pozytywnych opinii i są w stanie przyjąć do wiadomości fakt, że ich książka posiada wady. Tak naprawdę najbardziej lubię pisać o książkach skrajnie złych lub tych przefantastycznych ;)
Pozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS
wiesz, to nie jest tak, że piszę o wszystkich książkach dobrze, tylko w każdej szukam czegoś dobrego, a o wadach też mówię głośno, starając się wskazać grupę, której dana lektura się spodoba :)
Usuń