Są takie książki, które zostają w naszej podświadomości na długo, a w najmniej spodziewanych momentach jakiś drobiazg sprawia, że przypominamy sobie o nich. Jedną z takich lektur jest dla mnie Sztuka słyszenia bicia serca, o której chciałabym Wam dziś opowiedzieć.
Ojciec Julii pewnego dnia wyszedł rano z domu i już nie wrócił. Dziewczyna kilka lat później znajduje w jego rzeczach tajemniczy list sprzed czterdziestu lat, od kobiety mieszkającej po drugiej stronie kuli ziemskiej. Julia leci z Nowego Jorku do Birmy, a jej podróż jest tak naprawdę jedynie pretekstem do opowiedzenia historii o wyjątkowym życiu ojca.
"Istnieją rany, których czas nie potrafi uleczyć, ale może je zmniejszyć do takich rozmiarów, żebyśmy mogli sobie z nimi poradzić."
Na kartach tej powieści widać wyraźny kontrast pomiędzy racjonalnym światem, jaki znamy, i pełną przesądów, dawną Birmą. Chociaż akcja przenosi nas kilkadziesiąt lat wcześniej, na ich przestrzeni wiele się nie zmienia. Wiara w słowa miejscowych astrologów mocno zakorzeniła się w tradycji Birmy, definiując życie Tin Wina, głównego bohatera Sztuki słyszenia bicia serca.
Przed lekturą, za każdym razem wspominając ten tytuł zastanawiałam się, czy poprawnie go wymieniam. Każdy z nas musi sam odkryć magię jego złożoności, a także ukryte znaczenie. Te słowa zdradzają jednak dużo na temat języka, jakim napisana jest Sztuka słyszenia bicia serca. Czytając miałam wrażenie, że zdania układają się w mojej głowie jak muzyka, tworząc subtelną melodię. Blisko jej do poezji, ponieważ jest pełna pięknych, zapadających w pamięć słów, wplecionych w akcję. Z drugiej strony wydarzenia były pełne emocji, chociaż często dramatyczne, miały w sobie jednak jakiś spokój, sugerujący pełne wzruszenia, szczęśliwe zakończenie.
"Czy człowiek musi zwiedzać świat? W tej wiosce, w każdym domu i w każdej chatce możesz doświadczyć całego spektrum ludzkich emocji: miłości i nienawiści, strachu i zawiści, podziwu i radości. Nie musisz wyprawiać się w podróż, by je znaleźć."
Okładka jest tak samo klimatyczna, jak zawartość, którą kryje. Jednak jej tylna część krzyczy, w ilu krajach ta książka stała się bestsellerem oraz jak bardzo jest wspaniała, nie zdradzając nic z fabuły. Niestety, gdybym zobaczyła ją w księgarni, pewnie odłożyłabym ją na półkę, nie ufając tym słowom. Na szczęście sprawdziłam kilka opinii na temat poprzedniego wydania i zdecydowałam się dać jej szansę, chociaż nigdzie nie mogłam znaleźć żadnej konkretnej informacji o zarysie akcji. A gdyby tylko z tyłu znalazło się kilka słów wprowadzenia, wcale bym się nad tą lekturą nie zastanawiała.
Ogromnie się cieszę, że dałam Sztuce słyszenia bicia serca szansę mimo tego nieporozumienia z opisem. To piękna, ponadczasowa opowieść o miłości, która połączyła dwójkę wyjątkowych ludzi. Wzrusza, uczy i zapada w pamięć, a w dodatku jest napisana pięknym językiem, dlatego z całego serca polecam Wam tę lekturę na jeden czy dwa wieczory. Jeśli zdecydujecie się wybrać w podróż do Birmy, radzę zabrać ze sobą zapas chusteczek. Emocjonalne katharsis gwarantowane.
ocena: 9/10
Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem Bookhunter.pl
Mam ogromną chęć na przeczytanie tej książki już od kiedy pierwszy raz o niej usłyszałam... Lubię takie powieści obyczajowe ;)
OdpowiedzUsuńbardzo polecam, warto poświęcić jej troszkę czasu :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale nie jestem pewna czy po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńdaj się namówić!
UsuńJestem w trakcie lektury tej książki i mam obawy czy mi się spodoba :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Ewelina z redgirlbooks.blogspot.com
daj jej szansę, początek może być trudny!
UsuńLubię jak książka zostaje w mojej głowie na dłużej , będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę! dobrej lektury :)
UsuńTę książkę mam w planach, zapowiada się super lektura ;)
OdpowiedzUsuń