Zawsze bardzo ostrożnie podchodzę do książek okrzykniętych
bestsellerami wszechczasów, bo wiadomo, jak to czasem bywa. Nie tak dawno premierze jednego z finałowych odcinków Gry o Tron towarzyszył ogromny szum
medialny, zapowiadając coś wspaniałego. I w istocie tak właśnie było. Jednak
takie pompowanie balonika w przypadku książki, o której chciałabym Wam dziś
opowiedzieć, mocno jej zaszkodziło.
"Tiffy i Leon w jednym łóżku zasypiają... Tiffy i Leon wcale
się nie znają!" Głosi okładka Współlokatorów. Bardzo podoba mi się ta krótka
rymowanka, również ze względu na to, że udało się w tych dwóch zdaniach
uchwycić kwintesencję powieści. Dwójka
obcych sobie ludzi wynajmuje mieszkanie z jednym łóżkiem, a ich plan zakłada,
że nigdy się nie spotkają. Tiffy jest roztrzepaną i radosną dziewczyną, a jej
ostatni związek wciąż się za nią ciągnie. Natomiast Leon pracuje nocami w
hospicjum, jest nieśmiałym mężczyzną. Bohaterowie od samego początku wzbudzili
moja sympatię, więc z przyjemnością śledziłam ich losy. Sprzyjała temu lekkość
tej powieści, ponieważ czyta się ją bardzo szybko, często wybuchając śmiechem,
głównie za sprawą Tiffy i wielu nieoczywistych sytuacji.
"Życie często bywa proste, ale zauważamy to dopiero wtedy, gdy bardzo się skomplikuje."
Zgubiły mnie moje oczekiwania, napompowane za sprawą
zachwytów nad tą książką dosłownie wszędzie! Spodziewałam się czegoś
niepowtarzalnego, i chociaż ta powieść w pewnym sensie jest wyjątkowa, nie
sprostała moim wygórowanym oczekiwaniom. Wyjątkowe jest w niej to, że chwyta za
serce swoją prostotą, bo to zwyczajnie urocza komedia romantyczna. Gdyby nie bombardujące mnie z każdej strony zachwyty, podeszłabym do niej inaczej, i
pewnie byłabym o wiele bardziej zadowolona. Ponadto nie mogłam przyzwyczaić się
do niecodziennego zapisu dialogów w części gdzie narratorem był Leon, nie
rozumiem też celu zastosowania takiego rozwiązania.
"Przez chwilę panuje cisza. Może milczymy dla towarzystwa, a może po prostu brakuje nam odpowiednio ekspresyjnych słów."
Współlokatorzy to urocza komedia romantyczna o tym, jak
bardzo może się różnić nasze wyobrażenie o danej osobie oraz to, jaka jest w
rzeczywistości. Jej najmocniejszą stroną są zabawni i charakterystyczni
bohaterowie, dlatego mogę ją polecić jako lekką i zabawną powieść na wieczór po
ciężkim dniu w pracy. Nie oczekujcie zbyt wiele, a będziecie zadowoleni, bo w
porównaniu do podobnych książek, ta powieść jest w pewien sposób wyjątkowa.
Chętnie obejrzałabym jej ekranizację!
ocena: 6/10
premiera: 15.05.2019
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania Tiffy i Leona.
Współlokatorzy Beth O'Leary, tytuł oryginału: The Flatshare,
przełożył Robert Waliś, wyd. Albatros 2019, 430 stron, 1/1
No właśnie, ostatnimi czasy ta książka pojawia się bardzo często w blogosferze i na Instagramie, dlatego trochę się obawiałam czy nie będzie przereklamowana. Ale skoro piszesz, że jest lekka i przyjemna, to może kiedyś po nią sięgnę przy okazji ;)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej warto, tylko nie ma co spodziewać się zbyt wiele :D
UsuńLiczę na lekką, przyjemną książkę z humorem. :D
OdpowiedzUsuńJools and her books
to właśnie taka książka :D
UsuńKsiążka już czeka na moim czytniku. 😊
OdpowiedzUsuńdobrej lektury :)
UsuńOstatnio widzę tę książkę wszędzie, co mnie raczej zniechęca niż zachęca. Po komedie romantyczne sięgam rzadko, więc nie sądzę żebym się kiedyś skusiła. :)
OdpowiedzUsuńmam podobnie z popularnymi tytułami, ale w tym przypadku dałam się namówić :D
UsuńMam w planach, ale nie będę się nastawiać na arcydzieło, tylko na lekką lekturę :)
OdpowiedzUsuńtakie nastawienie jest jak najbardziej prawidłowe w tym przypadku!
UsuńWróciła ze mną z WTK i stoi na półce w kolejce na przeczytanie :)
OdpowiedzUsuń