Brytyjska historia kryje w sobie wiele ciekawych okresów, a ja bardzo lubię czytać powieści w osadzone w danych czasach. Kilka lat temu z zapałem pochłaniałam kolejne tomiszcza powieści Bernarda Cornwella, dlatego widząc zapowiedź Rodu zdobywców byłam jej bardzo ciekawa. Z przyjemnością patrzy się na piękną okładkę książki, a o tym, co się pod nią znajduje, napisałam poniżej.
Platageneci to ród, który w panował w Anglii od 1154 roku. Thomas B. Costain postanowił przybliżyć nam ich losy w ciągu dwóch wieków panowania, zaczynając od krwawej historii zdobywania władzy przez Wilhelma Zdobywcę. Ród zdobywców otwiera czterotomowy cykl poświęcony Platagenetom.
Do samego początku byłam zdziwiona formą tej powieści, ponieważ nie ma tu żadnych dialogów, a rozdziały zbudowane są z długich akapitów opisujących burzliwą w tamtym czasie historię Wysp Brytyjskich. Dużo miejsca poświęcono opisom prawdziwych wydarzeń i bohaterów, kształtując ich wizerunek poprzez dokładne analizowanie postępowania wspomnianych osób. Kolejnym elementem jest też próba nakreślenia ówczesnej sytuacji społecznej, a także kształtującego się dopiero ustroju prawnego. Najbardziej zainteresowały mnie fragmenty dotyczące codziennego życia ludzi z tamtego czasu, takie jak wystrój ich domów czy stosunek do rządzących. Nie zabrakło licznych, krwawych bitew toczonych pomiędzy miejscowym ludem, najeźdźcami i wikingami.
"Ściana tarcz pękła i bitwa przerodziła się w chaotyczne starcie, w którym trudno było rozróżnić walczących ze sobą wręcz pojedynczych przeciwników. W końcu zaszło słońce, a wraz z nim znikły nadzieje ludzi na zachowanie wolności."
Czytam książki historyczne po to, aby zobrazować sobie sposób życia dawnych ludzi, ale i poznać piękne miłosne historie, czy rzucić się w wir walki o ojczyznę razem z bohaterami powieści. W tej książce zupełnie zabrakło mi akcji, nawiązania jakichkolwiek więzi z postaciami, co było niemożliwe ze względu na kronikarską formę. Długie opisy mnie zanudziły, więc jestem tą lekturą bardzo zawiedziona. Nie sposób szukać tu zapierających dech w piersiach pojedynków, bitew, ucieczek... to raczej nudna lekcja historii, opowiedziana bez większego polotu. Ot, gratka dla nielicznych.
Ród zdobywców okazał się być zupełnie inną książką, niż się spodziewałam. Zamiast zachwycać się dawnymi czasami, okrutnie się wynudziłam. Możliwe, że pasjonaci historii, w szczególności panowie, docenią kunszt autora, jednak ja będę wspominać tę książkę z ogromnym niesmakiem. A szkoda, bo miało być tak pięknie.
ocena: 3/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
Szkoda, że książka tak słabo się prezentuje.
OdpowiedzUsuńteż miałam nadzieję na coś o wiele lepszego :)
UsuńNie dla mnie. Pasuję tym razem.
OdpowiedzUsuńnic nie tracisz :)
UsuńSzkoda, że książka tak słabo wypadła, ale już sama nazwa wydawnictwa sugeruje, że nie ma co tu liczyć na fikcję literacką ;)
OdpowiedzUsuńnie liczyłam na fikcję, ale na ciekawie opowiedzianą historię :)
UsuńHmm..jedną z książek tego autora (niestety nie pamiętam tytułu) otrzymałam w prezencie ślubnym. Już teraz ciekawa jestem odczuć po jej przeczytaniu ;P
OdpowiedzUsuńdaj znać :D
UsuńLubię książki historyczne, ale właśnie takie o jakich Ty wspominasz, z jakąś akcją, a nie suchymi faktami jak "Ród zdobywców". Nie skuszę się więc na poznanie tej książki ;)
OdpowiedzUsuń