Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam piękną okładkę Dziesięciu tysięcy drzwi jeszcze nie wiedziałam, jak wyjątkową książkę trzymam w dłoniach. Dopiero kiedy napatrzyłam się na te drobne kwiatki i przeczytałam pierwsze zdania, poczułam, że zapamiętam tę lekturę na długo. Dziś chciałabym Wam o niej opowiedzieć!
January od dziecka znajduje się pod opieką pana Locke, członka Towarzystwa Archeologicznego Nowej Anglii, podczas gdy jej ojciec przemierza najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu eksponatów. Pewnego dnia urywa się z nim kontakt, a Locke informuje January, że jej ojciec nie żyje.
„Istnieje tylko jeden sposób, by uciec z własnej historii - możemy tego dokonać jedynie, wślizgując się do historii kogoś innego.”
Już na samym początku tej opowieści wiedziałam, że będzie ona wyjątkowa. Poznałam i od pierwszych chwil polubiłam January, której życie już w dzieciństwie zostało naznaczone magią. Chociaż może nie jest to właściwe określenie, bo próżno szukać tu zaklęć, wymachiwania różdżką czy smoków. Największe znaczenie ma tu nienamacalna magia opowieści, więc nawet Ci, którzy zwykle nie czytają fantastyki, będą zadowoleni z tej lektury.
Dziesięć tysięcy drzwi to trochę taka książka w książce, bo liczne historie przeplatają się tu ze sobą, łącząc właśnie dzięki tytułowym drzwiom. Jedyny zarzut, jaki mam to brak lekkości języka. Zamiast płynąć przez kolejne strony, lektura wymagała poświęcenia odpowiedniej ilości czasu, ale również dzięki temu nabrała podniosłości. To coś o wiele więcej, niż tylko historia córki prowadzącej poszukiwania ojca, która pokonuje przeciwności losu dzięki odwadze, sile ducha i pewnej szczególnej umiejętności. Wątek nadprzyrodzony, o którym już wspominałam zachwyci każdego książkoholika!
Osadzona u schyłku XIX wieku w Anglii akcja jest oparta na znanych nam fundamentach, często wykorzystywanych przy okazji fantastyki młodzieżowej. Z jednej strony jasno wskazane są złe charaktery, chociaż mija trochę czasu, zanim zorientujemy się kto jest kim. Z drugiej ponadczasowe wartości takie jak odwaga, miłość i więzi rodzinne prowadzą bohaterów przez niebezpieczeństwa czyhające na nich za drzwiami. Jestem pod wrażeniem tego, jak spójną i przekonującą wersję świata przedstawiła nam autorka, zamykając wszystkie wątki, chociaż byłabym szczęśliwa, gdybym mogła przeżyć jeszcze więcej przygód u boku January.
„Prawdziwa miłość, wbrew temu, co twierdzą różni nierozważni poeci, nie wydarza się samorzutnie; nie jest czymś, co się przydarza, lecz raczej czymś, co jest i zawsze było. Nie natrafiamy na miłość, lecz ją odkrywamy.”
Dziesięć tysięcy drzwi to chwytająca za serce opowieść, która jest dowodem na to, jak wielką moc mają zapisywane historie. Dla mnie była to wyjątkowa podróż do nowego świata, która na długo zostanie w mojej pamięci. Warto mieć ją na swojej półce nie tylko ze względu na piękne wydanie. Polecam!
ocena: 9/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania January!
Dziesięć tysięcy drzwi Alix E. Harrow, tytuł oryginału: The Ten Thousand Doors of January, tłumaczenie Andrzej Goździkowski, wyd. IUVI 2020, 460 stron, 1/1
Bardzo dużo dobrego słyszę na temat tej książki! Mam nadzieję, że będę miała możliwość się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji mam wielką ochotę zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńNie brałam pod uwagę sięgania po tę książkę, ale wszystkie pozytywne recenzje mocno zachęcają...
OdpowiedzUsuńWydaje się interesująca. Rozejrzę się za nią po bibliotece :)
OdpowiedzUsuń