Do każdej próby przerabiania klasyków, do grona których niewątpliwie można zaliczyć książki Lucy Maud Montgomery podchodzę bardzo sceptycznie. Szczególnie, że Ania z Zielonego Wzgórza to jedna z ważniejszych dla mnie książek, bo poznałam ją wiele lat temu i była jak miód na moje zasmucone pewną wiadomością serce. Jednak wiele razy spotkałam się z pozytywnymi słowami na temat książki Sarah McCoy u blogerów, którym ufam, więc w końcu zdecydowałam się przeczytać Marylę z Zielonego Wzgórza. O moich wrażeniach opowiem poniżej.
Świat trzynastoletniej Maryli Cuthbert kręci się wokół sprzątania, cerowania, gotowania i innych obowiązków domowych. Chociaż jest młoda, to na jej barkach spoczywa wiele zadań, bez których rodzinne gospodarstwo nie mogłoby funkcjonować.
Od samego początku Maryla wzbudziła moją sympatię. Polubiłam jej umiejętność czerpania radości z codziennej rutyny i tradycyjne wartości, które rodzice wpajali jej od dziecka. Podziwiam jej upór w dążeniu do określonego celu, bo dziewczyna wcale nie porzuciła nauki, chociaż w wieku trzynastu lat obowiązki nie pozwalały jej chodzić do szkoły. Ciężka praca nie była jej obca, tym bardziej zyskała w moich oczach.
"Świat jest zbyt duży i zbyt zróżnicowany, żebyśmy wierzyli we wszystko, w co każą nam wierzyć."
Z każdym kolejnym rozdziałem opuszczała mnie początkowa ostrożność i sceptycyzm dotyczący grzebania w klasykach. Powieść Sary McCoy jest jak mięciutki fotel, gdzie można owinąć się kocem i wygodnie usiąść, odpoczywając po ciężkim dniu. Daje wytchnienie naszemu sercu, spragnionemu po zabieganym dniu przytulnego zakątka i odrobiny spokoju.
Nie chcę jednak, żebyście odnieśli wrażenie, że to cukierkowa powieść. Poznajemy Marylę w wieku trzynastu lat i akcja głównie obejmuje kilka kolejnych lat, które dziewczyna spędza w otoczeniu najbliższych w Avonlea. Jak to w życiu, jej udziałem stają się zarówno radosne, jak i smutne chwile. Nie brakuje tutaj również tła historycznego, poświęconego ówczesnym przemianom społecznym w Kanadzie. Najistotniejszą kwestią jest działalność sierocińców i stopniowo znoszone niewolnictwo, na szczęście gospodynie z Avonlea są zawsze gotowe, aby nieść pomoc potrzebującym.
"Dla serca nie ma żadnych ograniczeń, jeśli zdecydujesz się pójść za jego głosem."
McCoy w podziękowaniach podkreśla, że pracę nad powieścią poprzedziły długie przygotowania obejmujące lektury czy podróże do miejsc związanych z Anią. Czytając książkę poświęconą Maryli czułam szacunek autorki wobec dorobku Montgomery oraz dbałość o szczegóły w kreacji Zielonego Wzgórza. Umiłowanie natury jest obecne w bogatych opisach przyrody czy wykorzystania owoców. Przyznaję, młoda Maryla ma wiele wspólnych cech z Anią, niewątpliwie widać tu inspirację, jednak w stopniu nie przekraczającym akceptowalny przeze mnie poziom. Jedyne, czego bym chciała, to możliwości bliższego poznania Mateusza. Szkoda, że w tej książce również stanowi jedynie tło... W tej kwestii nie pozostaje nic innego, jak liczyć na kolejną powieść, tym razem poświęconą mężczyźnie.
Maryla z Zielonego Wzgórza pozwala poznać jedną z lubianych postaci klasycznej literatury młodzieżowej od innej strony. Chociaż wyszła spod pióra McCoy, nie zabrakło tutaj szacunku do dorobku Montgomery oraz wyczucia w budowaniu przeszłości znanych bohaterów. Ta wizja młodości Maryli w mojej ocenie jest przekonująca. Pozwoliła mi po raz kolejny poczuć swojski klimat Avonlea, pełen dobroci, braterstwa i przyjaźni. Czytałam tę książkę z przyjemnością, ciekawa kolejnych wydarzeń, więc z czystym sercem mogę Wam ją polecić. Oj, wiele bym dała, żeby spróbować któregoś z wypieków Maryli!
ocena: 10/10
Dziękuję księgarni Gandalf za możliwość bliższego poznania Maryli Cuthbert. Tutaj znajdziecie Marylę z Zielonego Wzgórza oraz inne książki z kategorii literatury młodzieżowej.
Po przeczytaniu Twojej opinii na Instagramie i jej rozwinięciu tu na blogu, utwierdzam się w przekonaniu, że "Maryla z Zielonego Wzgórza" to książka w sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńByć może i ja po nią kiedyś sięgnę mimo iż nie przeczytałam całego cyklu o Ani... ale nie wykluczam, że kiedyś go uzbieram tylko nie wiem w jakim wydaniu - jaki przekład jest najlepszy i najdokładniejszy. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie czytać, kiedy książka dostracza miłych wrażeń i można ocenić ją na 10 ;)
Mam w planach tą książkę odkąd pierwszy raz ją zobaczyłam kilka tygodni temu. Mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńChoć nigdy nie czytałam książek o Ani sam pomysł wymyślenia czegoś co było przed wydaje się całkiem w porządku, tym bardziej kiedy jest to zrobione dobrze. Widać, że autorce na tym zależało i należy docenić to co stworzyła.
OdpowiedzUsuń