Kiedy patrzę na okładkę książki A. J. Pearce pt. Droga Pani Bird, kojarzy mi się ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia. Fakt, że książka pojawiła się na rynku wydawniczym właśnie w listopadzie, tylko potęguje moje odczucia. Okazuje się jednak, że poza okładką nie ma tu nic związanego z tym magicznym czasem. Zatem jeśli już na samym początku zostałam wprowadzona w błąd, można pokusić się o stwierdzenie, że ta książka nie przypadła mi do gustu, prawda? Cóż, okazuje się, że żadne założenia nie sprawdzają się w tym przypadku.
Emmy Lake rozpoczyna nową pracę w jednej z gazet, marząc o karierze korespondentki wojennej. Okazuje się, że trafia do tygodnika dla pań, gdzie będzie współtworzyć kącik porad. W jej odczuciu nie jest to praca, która mogłaby być pomocna w walce z nieprzyjacielem, więc nie jest z niej zadowolona.
Realia życia w bombardowanym Londynie w 1940 roku są trudne, ale główna bohaterka ma w sobie ogrom entuzjazmu i optymizmu, który udzielił się również i mnie. Kiedy Emmy podekscytowana biegnie na rozmowę w sprawie wymarzonej pracy wydaje się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chwilę później okazuje się, że całą drogę trzyma pod pachą maskę gazową, a nocami budzą ją dobiegające z innych części miasta wybuchy bomb. Mimo wszystko próbuje żyć normalnie, a jej opowieść budzi same pozytywne odczucia.
Na samym początku byłam oczarowana tą powieścią, jej lekkością, pozytywnym oddziaływaniem, dzięki któremu odpoczywałam podczas czytania. W pewnym momencie zaczęłam myśleć o tym, że przecież całość jest zbyt cukierkowa, bo akcja jest przecież osadzona w czasie wojny... Wspominałam we wstępie o założeniach i oczekiwaniach, które zupełnie nie sprawdzają się w przypadku powieści A. J. Pearce. Kubłem zimnej wody okazała się myśl, że wszelkie nieszczęścia i tragedie są udziałem innych, dopóki nie trafi na nas.
„Dlatego trzymam się fikcji. Łatwiej wymyślać historie niż próbować zaprowadzić porządek w prawdziwym życiu.”
Wracając jeszcze do samej Emmy, bohaterka od samego początku zdobyła moją sympatię. Przyklaskiwałam jej nie do końca zgodnym z prawem działaniom, kiedy kierowała się sercem i chęcią niesienia pomocy – w tym była nieustępliwa, więc podziwiam jej upór. Nieważne, że na szali stawiała całą swoją przyszłość, liczyła się pomoc każdej osobie. Dzięki niej cała powieść nabiera uroczego charakteru, a wojna będąca tłem tylko podkreśla relacje między bohaterami i szlachetne wartości, takie jak braterstwo, przyjaźń i dobro.
Droga Pani Bird to niesamowicie ciepła powieść o kobietach, które zostają w domu i to właśnie tu toczą walkę z codziennymi problemami. Wojna stanowi jedynie tło, za jej sprawą można powtórzyć oczywiste prawdy. Te, których znaczenie wciąż warto podkreślać. Czytając odpoczywałam i chłonęłam entuzjazm Emmy, chociaż zdarzyło się też kilka smutnych chwil. Z całego serca polecam tę podróż do Londynu w 1940 roku.
ocena: 9/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
Droga Pani Bird A. J. Pearce, tytuł oryginału: Dear Mrs Bird, przełożyła Katarzyna Makaruk, wyd. Literackie 2020, 388 stron, 1/?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)