Twórczość amerykańskiego autora W. Bruce Camerona przekonała mnie do siebie od pierwszego zdania. Kiedy kilka lat temu sięgałam po powieść Był sobie pies, zupełnie nie spodziewałam się, że aż tak mnie ona zachwyci. Ale w końcu jestem niepoprawnie zakochana w swoim psiaku, a książki Camerona celują właśnie w takie grono odbiorców! Dziś mam już za sobą zarówno Był sobie pies 2, jak i trzecią, najnowszą część: O psie, który dał słowo. Poniżej przeczytacie o moich wrażeniach, bez spojlerów do poprzednich części.
Chociaż Bailey ma za sobą już kilka wcieleń, jego misja na Ziemi wcale nie dobiegła jeszcze końca. Tym razem jest on towarzyszem niepełnosprawnego chłopca. Pies Cooper nie tylko pomaga Burke'owi w codziennych czynnościach będących wyzwaniem, ale również staje się jego najlepszym przyjacielem i powiernikiem sekretów. Jest to szczególnie ważne, bo relacje chłopca z otoczeniem i najbliższymi są bardzo skomplikowane.
Od samego początku czytałam tę książkę z przyjemnością. Po raz kolejny cieszyłam się znanym już z poprzednich części lekkim językiem. Można powiedzieć, że płynęłam przez kolejne strony, co chwila wybuchając śmiechem. Największą zaletą powieści Camerona jest zdecydowanie sposób narracji. Patrzymy na świat oczami Coopera, słyszymy jego myśli i próby wytłumaczenia ludzkich zachowań. Sposób postrzegania świata jest w jego przypadku dosyć prosty i w mojej ocenie przekonujący. A niektóre spostrzeżenia są nad wyraz trafne!
Cała historia jest dosyć prosta i przewidywalna, ale to właśnie osoba narratora i możliwość zajrzenia do głowy psiaka sprawia, że całość można określić jako wyjątkową. Prostota psich myśli, potrzeb i interpretacji otoczenia, pełna ciekawości świata i miłości do otaczających go ludzi i innych psów trafia wprost do serca, angażując emocjonalnie. Lektura pozostawia po sobie uczucie ciepła w sercu i przypomina o tradycyjnych wartościach, których nie wolno nam zapomnieć. Tym razem na końcu autor dodał też kilka słów od siebie, gdzie opisuje powstanie poszczególnych części i towarzyszące procesowi twórczemu sytuacje. Dla mnie, jako fana jego twórczości, bardzo spodobał się ten dodatek.
„Przysłuchiwałem się, próbując wyłapać jakieś znajome słowa, ale w końcu machnąłem łapą. Łatwiej i szczęśliwiej jest być psem pogodzonym ze swoim małym rozumkiem, dla którego wiele rzeczy na zawsze pozostanie niepojęte.”
Jako niepoprawnie zakochana w towarzyszącym mi czekoladowym labradorze, będę wszystkim polecać książki W. Bruce Camerona. Zarówno serię, o której dziś piszę, jak i inne tytułu jego autorstwa (O psie, który wrócił do domu, Był sobie szczeniak. Bailey, Psiego najlepszego, czyli był sobie szczeniak na święta). Jestem pewna, że trafią do serca każdego psiarza, a tych, którzy jeszcze nie poznali zalet mieszkania z czworonogiem zachęcą do jego przygarnięcia. Nie rozumiem tylko braku konsekwencji w nadawaniu polskich tytułów. Kiedy na okładce widzę O psie, który dał słowo, tytuł sugeruje bardziej związek z książką O psie, który wrócił do domu, a łączy je tylko osoba autora. Później mamy serię: Był sobie pies, Był sobie pies 2 i ... chciałoby się powiedzieć: Był sobie pies 3. A jako trzecią część mamy książkę o tytule O psie, który dał słowo. Jak dla mnie coś tu nie pasuje, ale to tylko szczegół.
O psie, który wrócił do domu przedstawia dalsze losy ukochanego Baileya. Pozwala spojrzeć na świat oczami psiaka, bawiąc, ucząc i przypominając, co jest w życiu najważniejsze. Świetnie bawiłam się podczas lektury, więc mogę Wam ją z przyjemnością polecić!
ocena: 9/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
O psie, który dał słowo W. Bruce Cameron, tytuł oryginału: A dog's promise, przełożyła Edyta Świerszczyńska, wyd. Kobiece 2021, 470 stron, 3/3
Cały czas czaję się na książki Camerona, nawet mam trzy tytuły w swoich zbiorach, ale ciągle się boję, czy nie skończy się to płaczem i kacem książkowym. Tydzień temu pożegnaliśmy naszego psa, był z nami 15 lat. Życie bez psa jest strasznie ciężkie. Może kiedyś w końcu dam szansę tym powieściom. Wszyscy naprawdę je wychwalają.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z tych książek, ale mam je na uwadze. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, lubiłam oglądać filmy familijne z psami w roli głównej. Książki pisanej z perspektywy psa jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuń