Przyznaję, że powieść Beth Morrey długo czekała, aż się za nią zabiorę. Z każdym kolejnym dniem, kiedy leżała na moim przykanapowym stosiku, miałam wrażenie, że coraz bardziej domaga się mojej uwagi. Ale nie w sposób nachalny, raczej przyzywała mnie obietnicą otulającej jak kocyk opowieści. Uratować Missy czytałam w te ponure, deszczowe dni, kiedy aura nastrajała mnie do myślenia o przemijaniu i lecie, które chyba ustąpiło już miejsca nadchodzącej jesieni...
Chociaż Missy ma już 78 lat, nie daje tego po sobie poznać. Jedynym zmartwieniem kobiety jest samotność, bo jej dzieci założyły własne rodziny, a mąż odszedł. Starsza pani postanawia poradzić sobie z tym problemem nawiązując jakąś nową znajomość. Na jej drodze staje samotna matka z dzieckiem przypominającym jej wnuka...
„Czarodziej nie sprawia, że najgorsze błędy nie spadają na człowieka. Najgorsze błędy stale nas dotykają, codziennie. A potem życie toczy się dalej. Trzeba jakoś wytrzymać i mieć nadzieję, że uda ci się zachować okruszki i mleczne zęby, które się ostaną.”
Od samego początku płynnie wciągnęłam się w tę powieść, był to świetny wybór na pierwsze dni z jesienną aurą, bo otuliłam się treścią jak cieplutkim kocykiem. Narracja dwutorowa pozwoliła mi przyjrzeć się zarówno teraźniejszości Missy, a także całemu jej życiu za sprawą rozdziałów poświęconych przeszłości. Słodycz i smutek w odpowiedniej proporcji sprawia, że wszystko jest tutaj na swoim miejscu, a całość zachowuje odpowiedni realizm.
„Od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że byliśmy dla siebie stworzeni.Nie da się ochronić przed nieszczęściem - strzała zawsze znajdzie słaby punkt - ale z właściwą osobą, nawet jeśli życie cię powali na ziemię, możesz znowu się podnieść.”
Podoba mi się, że poza samą przyjemnością, powieść porusza też współczesny problem samotności osób starszych. Missy z wytęsknieniem czeka na każdą wizytę wnuka mieszkającego w Australii czy zapracowanej córki. Dopiero, kiedy została zupełnie sama, zdała sobie sprawę, jak wielkie znaczenie miała dla niej obecność bliskich...
Uratować Missy to urocza, słodko-gorzka opowieść o życiu z perspektywy starszej osoby. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością, poznając kolejne wydarzenia z życia Missy i obserwując jej drugą młodość za sprawą nowej znajomości... Nie bez powodu pozostaje też pojawienie się czworonożnego bohatera, którego polubiłam od samego początku - z Missy było troszkę inaczej! Powieść Beth Morrey to świetny wybór na jesienny wieczór.
ocena: 8/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość poznania Missy.
Przekonałaś mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuń