Wiosną, trochę w ciemno, zauroczona okładką i zaciekawiona opisem sięgałam po otwierającą trylogię Trzy czarownice Siostrę gwiazd. Dosłownie przepadłam w tym świecie, gdzie młodzi ludzie są zmuszeni podjąć walkę o istnienie całego świata. Z niecierpliwością czekałam na kolejny tom, a że lektura Siostry księżyca już za mną, chcę podzielić się moimi wrażeniami!
Nie będę zdradzać zarysu fabuły, żeby uniknąć niepotrzebnych spojlerów. Skupię się bardziej na moich odczuciach.
Zupełnie inaczej odebrałam klimat tej części. Akcja pierwszego tomu osadzona była we Francji, w okolicach domu sióstr Grandier. Znaną nam rzeczywistość uzupełniały zioła, rośliny, mikstury odpowiedzialne za magiczną atmosferę. Natomiast akcja Siostry księżyca przeniosła mnie w zupełnie fantastyczne miejsce. Wszyscy znaczący bohaterowie trafili do wrogiego królestwa, zmuszeni kontynuować dalszą walkę o losy świata.
Od samego początku dałam się wciągnąć w tę opowieść za sprawą wartkiej akcji, przyjemnie było się znów spotkać z sympatycznymi bohaterami i trzymać kciuki za powodzenie ich walki. Jednak zabrakło mi tutaj bardzo istotnego elementu, a mianowicie przypomnienia losów bohaterów z poprzedniej części. Chwilę zajęło mi zanim poukładałam sobie w głowie co się dzieje, posegregowałam postaci na dobre i złe, dodałam do tego zależności. Ale domyślam się, że ten brak wynika z budowy powieści. Zakończenie pierwszej i początek drugiej części to jakby rozerwana w środku scena, nie dająca ani chwili na wytchnienie. Zarówno dla czytelników, jak i bohaterów. Podejrzewam, że dalej będzie tam samo, więc zazdroszczę tym, którzy będą mieli możliwość przeczytania wszystkich trzech części bez kilkumiesięcznej przerwy.
„Kurczowo chwytasz się czegoś, co według ciebie jest niezbędne. Ale to tylko przyzwyczajenie, z którego nie chcesz zrezygnować, bo nie wiesz, kim wtedy będziesz.”
Kiedy już przypomniałam sobie najważniejsze elementy, dalsza lektura była przyjemnością. Pozwoliłam porwać się dworskim intrygom, magicznym pojedynkom i emocjom. Jak przystało na fantastykę młodzieżową, nie zabrakło tutaj wątku romantycznego, o wiele bardziej skomplikowanego niż w poprzedniej części, ale dzięki temu jeszcze prawdziwszego. Z wypiekami na policzkach przekładałam kolejne strony, kibicowałam bohaterom, złościłam się na czarne charaktery. A zaraz przed końcem wciągnęłam powietrze i nie chciałam go wypuszczać, nie wierząc w to, czego właśnie byłam świadkiem. Po raz kolejny mówię, że tak się nie kończy książek! Na szczęście ostatnie zdania dały mi pewną nadzieję...
Siostra księżyca to niezwykle klimatyczna powieść o grupie młodych ludzi, którzy w fantastycznym świecie walczą o życie. To magiczna przygoda, której korzenie sięgają jeszcze czasów króla Artura i Merlina, a zakończenie pozostawia w sercu pustkę.... Mam nadzieję, że finałowa część trafi w moje ręce jak najszybciej!
ocena: 8/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
Siostra księżyca Marah Woolf, tytuł oryginału: Sister of the Moon: von Siegeln und Knochen, tłumaczenie: Ewa Spirydowicz, wyd. Jaguar 2021, 480 stron
nie czytałam tej serii, ale myślę, że może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuń