W marcu 2020 roku świat stanął na głowie i tak naprawdę nie wrócił jeszcze do normalności, chociaż my już przyzwyczailiśmy się do nowej codzienności. Na rynku wydawniczym pojawiło się kilka książek podejmujących temat pandemii, ja zdecydowałam się sięgnąć po Koniec mężczyzn. Christina Sweeney-Baird we wstępie zaznacza, że napisała tę powieść jeszcze przed pojawieniem się nowego rodzaju koronawirusa, więc powiem tak: trzeba mieć szczęście, żeby pisząc wydawałoby się zupełnie nieprawdopodobny scenariusz pandemii, przewidzieć przyszłość, która za kilka miesięcy będzie naszą rzeczywistością. W książce Sweeney-Braird pandemia wygląda trochę inaczej, ale schemat działania jest podobny do tego, czego byliśmy świadkami.
Szkocja, rok 2025. Amanda MacLean przyjmuje do szpitala kilku mężczyzn z szybko postępującą infekcją i wysoką gorączką. Po kilku godzinach umierają, a choroba rozprzestrzenia się. Co ciekawe, dotyka tylko mężczyzn.
Sweeney-Braird bierze na tapet epidemię nieznanej choroby, która szybko rozprzestrzenia się na cały świat. Śledzi losy lekarki, która jako pierwsza informowała świat o tym, co się dzieje. Niestety jej głos nie został wysłuchany... Przygląda się ludziom w różnych miejscach świata, o różnym statusie społecznym, starając się uchwycić różne reakcje na to, co dzieje się wokół - od smutku, strachu, po zaprzeczenie czy zmianę dotychczasowego życia. Zabiera nas też do świata polityków, którzy starają się utrzymać władzę i naukowców, prowadzących badania nad szczepionką.
Wierzę, że to właśnie bezpośrednie relacje kobiet, których bliscy umierają miały być kluczem do wzbudzenia w czytelniku emocji. Koniec mężczyzn zbudowany jest z krótkich rozdziałów, gdzie wiele narratorek opowiada swoją historię, dodatkowo sytuację na świecie podsumowują prasowe artykuły. Niestety tych bohaterów jest zbyt wielu, nie są oni wystarczająco realistyczni i chyba z tego powodu nie mogłam się emocjonalnie wczuć w ich opowieści. A to właśnie na emocjach miał grać Koniec mężczyzn. Wielka szkoda, bo spodziewałam się wyjątkowej historii, która pozwoli mi poznać kolejny, tak bardzo prawdopodobny koniec świata.
Może to za sprawą faktu, że wszyscy jesteśmy już zmęczeni tematem pandemii, a schemat działania społeczeństwa widzieliśmy na własne oczy, ta książka jest dla mnie takim odgrzewanym kotletem. Pozostawiła po sobie niesmak - ten wzbudziło we mnie głównie zakończenie, pełne niepotrzebnych w mojej ocenie tematów. Trzeba jednak pamiętać, że to debiut autorki, więc doceniam ciekawy pomysł i z medycznego punktu widzenia został on spójnie przedstawiony, zabrakło jednak emocji.
Koniec mężczyzn to próba podsumowania spustoszenia, które pozostawia po sobie tajemniczy wirus. Zabija tylko mężczyzn, ale dotyka również kobiety i to właśnie im oddaje głos Sweeney-Braird. W mojej ocenie autorka chciała pokazać zbyt wiele, przez co przedstawiła swoje bohaterki po łebkach - zabrakło mi w ich kreacji realizmu i szczegółów, a ich tragedia nie wzbudziła we mnie emocji. Może to dlatego, że wszyscy jesteśmy już zmęczeni tematem pandemii... Tylko czy wynieśliśmy z niej jakąś naukę, tak jak społeczność przedstawiona w powieści?
ocena: 5/10
Dziękuję Wydawnictwu za możliwość przeczytania książki.
Koniec mężczyzn Christina Sweeney-Baird, tytuł oryginału: the End of Men, tłumaczenie Dorota Konowrocka-Sawa, wyd. Czarna Owca 2022, 488 stron, 1/1
JAkoś nie jestem do niej przekonana. Tym razem pasuję.
OdpowiedzUsuń